Przedwojenne
romanse na starych płytach ocalałe…
Któż teraz miłosnych pieśni i serca słucha?
Utopiła uszy i
prawie już sprzedawała duszę. Głos Cienia wydobył Ją ze spóźnionego upojenia.
Rozsypała się,
rozprysła prawie na ściany ostrymi drobinami nut.
Słońce rozlało całe
swoje biało-złote wieczorne lenistwo - na fiord przy grobli i moście.
Śnieg znowu lśnił
na scenie ostrych szczytów.
Z promu spiesznie
zjeżdżały samochody
Życiu znaczonemu
jesienią uciekały cenne dni.
Znowu wieszczono
deszcz.
Jej przykro…
chciałaby słońce podzielić i wysłać sprawną pocztą.
Postanowiła. Przywiezie
kiedyś melodie o jarzębinie czerwonej, włóczędze, ogromnym, zimnym jeziorze i
rzece szerokiej, pieśniami sławionej i opłakiwanej.
Teraz nie ma słońca
i księżyc jeszcze w drodze. Światełka z mostu migotaniem oddzielają fiord od
oceanu.
Przed nim jasny
granat leży na wodzie, a u brzegów różem i jasną pomarańczą dotyka kamieni;
za nim brudny puder
łączy się z lekką żółcią rozlaną gęstą akwarelą. W linii horyzontu światła statku.
Na nim mężczyźni
płyną ku nocy, która być powinna ale się skryła. W ciasnych kajutach tłumią
tęsknotę…
Stoi w oknie, patrzy.
Brudny puder
zdobywa przestrzenie. Granat ma cienką talię. Za szczytami gaszą się resztki
niebieskiego.
Niech nie zasypiają
poeci…
Takich słów trzeba,
które śpiewać będą… o fiordzie i dzikim brzegu zawodzić, przed pierwszym władaniem
nocy.
Zasnęły ptaki,
ucichły marzenia, czuwa czekanie.
Przysycha płacz.
L., 21.04.2008