czwartek, 16 kwietnia 2015

Miasto Dębów i Brzóz



Za chwilę maj. Kwiecień wszędzie rozsiewał wiosnę. Co zrobi maj – wiedzą wszyscy... Przyjdzie miłośnie. Będzie tumanił wszystkie głowy. Przyprowadzi ze sobą pułk Amorów ze strzałami.
Ostrze nie tylko zaszczepi uczucia mocne. Będzie też ranić.
Potem zakwitną kolorami bzy.
Ławki w parkach będą słuchały - co mówi on, jak ona.

Miasto Dębów i Brzóz. Tak je nazwała. Bo...
Urywki starych, wiekowych drzew pozostały jak leśne pasy nad brzegami fiordu. Tam dorodne dęby bez przerwy rozmawiają ze smukłymi, wiotkimi brzozami. Pomaga im wiatr od wody. W przenoszeniu słów, dotyku, zaplataniu rąk. Nieliczne buki stoją między nimi zazdrośnie podsłuchując.
Wiesz - odezwał się Dąb – nie pamiętam już czasu, kiedy pierwszy raz na siebie spojrzeliśmy. Tak dawno to było.
Wiem – odpowiada Brzoza – wiem...
Nie chce zrobić przykrości Dębowi. Znowu wypominać, że nie pamięta tak jak ona. Już dawno przestała spierać się o - jego - szczegóły. Bo jej... Są całkiem inne. W niczym niepodobne.
Pamięta przecież... Chłód i wiatr ustawił go kiedyś tyłem do niej, a przodem do Drugiej Brzozy, której już nie ma. Kiedyś złamał ją silny wiatr. Może nie byłaby taka słaba i stałaby w lesie do tej pory, gdyby nie zobaczyła, że Dąb, pod wpływem wiatru, zaczynał zerkać na Inną. Zaczęła usychać z rozpaczy. Przy pierwszej okazji pozwoliła się przewrócić.
Dąb zapłakał. Nie mógł zrozumieć losu, który tak źle obszedł się z Drugą. Starał się przeciwstawić wiatrowi. Walczył całe lata. Starzał się. Pewnego dnia nie dał rady i musiał spojrzeć na nią. Na tę która do tej pory stała niezauważona. Często strwożona. Cicha. Wsłuchana w śpiewy fal i ptaków.
Z żalu, z rozpaczy po stracie, Dąb nie odzywał się do żadnego drzewa. Szczególnie do obcych brzóz. Minęło kilka lat. Brzoza przy której stał blisko i nawet nie wiedział, że czasem ją widzi, nigdy nie zapytała... Stała w koronie ze słońca. Mokła w deszczu. Opierała się wiatrom. Słuchała... Słuchała jak płacze dębowa dusza, było jej nieszczęsnego bardzo żal. Cierpiała. To właśnie wtedy ją zobaczył.
Już wiele lat wspierają się rozmową. To długie ramiona przyjaźni dodają sił. Obiecują sobie -jutro- kiedy sypie gęsty śnieg. I wtedy, gdy wiosna rozkłada u drzewnych stóp dywany - tkane zawilcami. Potem latem, kiedy słyszą krzyki kąpiących się ludzi. Widzą żaglówki na fali.
Cały czas oboje czekają na przyjazny wiatr. Bo wtedy się dotykają. Rozmawiają, wspominają i żadne – ani Brzoza, ani Dąb - nie przyznają się, że czasem w gałęziach kołysze się im pytanie - co by się stało, gdyby jedno z nich chciało zamienić tę przyjaźń w...
Kilka dalszych drzew - dawno przytula zwalone pnie do ziemi, próchno nie szczędzi pokonanych. Lekko popchnięte - od razu upadły; żadne stojące drzewo nie pomoże. Może tylko pamiętać o zmiecionych czasem.
 Myślą cichą, spłoszoną, wypełniają korony Dąb i Brzoza...
- Kiedy już zlegnę, pokonany, chciałbym leżeć przy niej.
- Chciałabym obok niego... gdy upadnę…
Czas…. Zmieniają się pory odchodzących lat. W leśnym pasie nikt drzew nie ruszy, nie zetnie. Będą stali oboje, dziś nie wiedzą, do czyjego końca.
Tymczasem słońce skrzy falę za falą. Kołyszą się na wodzie łabędzie. W gęstwinie śpiewają kosy. Nad wodą rozwrzeszczane mewy. Zawilce mamią uroczyskami. Wiatr suszy kamienie. Na wyminięciu  promy. Szkuner w marinie, masztem zahacza o niebo. Tysiące rozwartych muszli, porzuconych na brzegu –  bez szans na życie.
Czas jednym zabiera, innym daje nadzieję .
Jeszcze chwilą przedłużone piękno lasu i brzegu - trzyma czarem.
Szum, śpiew, płacz szczęścia i nieszczęścia - zatopione w wodzie, klawiaturą wiatru pieśni wędrujących dusz zawodzą...
W takt kołysze się  Dąb. Leśnej pieśni, nuconej przelewającymi falami, oddaje się Brzoza.
Miasto Dębów i Brzóz, pochylone przy wodzie, zastygło w pokłonie.   






H., 30.04.2009                    

2 komentarze:

  1. Opowieść z innego świata a jakże podobnego do naszego. Obecnie nie ma racji przysłowie: "Siedź w kącie, znajdą cię". Dzisiejsze "brzozy" są drapieżnikami strojącymi się w pancerz i niesamowicie kolorowe piórka lub posępną, przydającą tajemniczości czerń. Nie czekają, ruszają za zdobyczą osaczając ją ze wszystkich stron. Co mądrzejsze robią to tak sprytnie, że "ofiara" myśli, że to ona poluje...
    A miasto poniżej? W nim czas inaczej biegnie. Co bardziej zapracowani nie widzą, że już ich czas mija, że mają go mniej lub nagle (trudno uznać, że niespodzianie, skoro po morzu wszystkiego można się spodziewać) nie mają go w ogóle. Dzwony, poruszenie, płacz i lament w mniejszości, bo ci twardzi ludzie wiedzą, że to część powtarzalnego rytuału życia.
    Spieszę powitać maj nie licząc na zbyt wiele, by się nim nie rozczarować.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałeś tak dużo, że niewiele mogę dodać. Może to, że nie zapomnę żadnego kroku w dostojeństwie tamtego lasu i głosów fal podpływających do drobno-kamiennej plaży.
      Na zawsze zostanę z pytaniem, dlaczego tam byłam?
      Może po to, żeby... pokręciłam głową, dziś nie czas na szukanie odpowiedzi.

      LE. Dziękuję za "serdecznie", za pamięć, zostawiam moje pozdrowienia :)


      Usuń