niedziela, 15 września 2019

Zostałaś za daleko





Kawa to nie tylko filiżanka, kubek,
szklanka z czarnym wypełnieniem.
Jest świadkiem, spowiednikiem,
Wiedźmą prześwietlającą myśli.
Lustrem,
w którym Ona już nie chce się przeglądać.
Ani pytać.
Czarna-gorzka wie, że czas odbierze wszystko to,
co by jeszcze w sobie do oddania miała.
Chciała tylko uczciwej reszty od życia,
garści dobrego spokoju, kilku słów nie swoich;
pytania z troską; bywania małą dziewczynką
naiwnie radosną zanim stanie się tak, jak nie miało...

Wieczór, jeszcze chwilę kraszony barwami lipca,
już nie ma ciepła łamiącego zastrzeżenia i niepokoje.
Sierpień będzie tylko pochodem
maszerującym pod trybuny wrześniowej jesieni.

Pomyślała – to ja się mażę, to po co mi jeszcze
ty mażesz szyby, deszczu? Przestał.
Nawet on nie mógł patrzeć na Jej
bezpodstawną tego dnia,
samotność rozważania, wyborów.
To prawda, że tylko osadzonych we wspomnieniach,
jednak w sumieniu ważnych.
Gani siebie bez pardonu – jak możesz choćby myślą!
Lecz tam, gdzie dzikie brzegi, wciąż nieśmiało wraca.
                                                                                                                                 
                                 
Leśne ścieżki, żywe legendą paprocie,
kurhany przysypane wiekami ziemi,
łuny tęczy nad fiordami
i mgły kryjące od szczytów góry
to jest to, dla czego gotowa jest się zatracić.
Takiej tęsknoty sama w sobie nie wpisała,
nie zdoła wyrwać z korzeniem.
Fiord pokochała dojrzałością,
z początkiem niezrozumienia i nieprzewidzianym,
może nieprzemyślanym końcem.
Pytania zadawane
w każdej skalnej drodze – jaki cud sprawił,
że tu jestem? - tam zostały.
Błądzą na moście szukając odpowiedzi.
Zdziwiona czapla jeszcze bardziej się wyprostowała.
Prom na fali nie drgnął.
Schował się w skałach orzeł.
Tylko mewy krzyczą nad drogą.
Jeleń wspina się zboczem.

Zapragnęła nawet ostatnią siłą
iść drogą nad plażą.
Złapać okiem horyzont i prosić,
by chronił statki płynące jeszcze nie do brzegu.

Dziś jest ten wieczór który wie za Nią,
że ani sierpień, ni wrzesień nic nie zmienią.
Latarnia nie poprowadzi ku wyspie
ciężkiego westchnienia.
Samotność foki na kamieniu zatraciła granice.
Woda bez Jej bliskości obmywa kamień.
Pobocza bogate we wrzosowiska pilnują wyspy same.

Wciąż tam jest, choćby szeptem;
gdy wichru grzmot o skały… przy cmentarzu
pokonywanym śpiewem w zagubionej fali.



















3.7.10