Kawa to nie tylko
filiżanka, kubek,
szklanka z czarnym
wypełnieniem.
Jest świadkiem,
spowiednikiem,
Wiedźmą
prześwietlającą myśli.
Lustrem,
w którym Ona już
nie chce się przeglądać.
Ani pytać.
Czarna-gorzka wie,
że czas odbierze wszystko to,
co by jeszcze w
sobie do oddania miała.
Chciała tylko
uczciwej reszty od życia,
garści dobrego
spokoju, kilku słów nie swoich;
pytania z troską;
bywania małą dziewczynką
naiwnie radosną
zanim stanie się tak, jak nie miało...
Wieczór, jeszcze chwilę kraszony barwami lipca,
już nie ma ciepła
łamiącego zastrzeżenia i niepokoje.
Sierpień będzie
tylko pochodem
maszerującym pod
trybuny wrześniowej jesieni.
Pomyślała – to ja się mażę, to po co mi jeszcze
ty mażesz szyby,
deszczu? Przestał.
Nawet on nie mógł
patrzeć na Jej
bezpodstawną tego
dnia,
samotność
rozważania, wyborów.
To prawda, że tylko
osadzonych we wspomnieniach,
jednak w sumieniu
ważnych.
Gani siebie bez
pardonu – jak możesz choćby myślą!
Lecz tam, gdzie
dzikie brzegi, wciąż nieśmiało wraca.
kurhany przysypane
wiekami ziemi,
łuny tęczy nad
fiordami
i mgły kryjące od
szczytów góry
to jest to, dla
czego gotowa jest się zatracić.
Takiej tęsknoty
sama w sobie nie wpisała,
nie zdoła wyrwać z
korzeniem.
Fiord pokochała
dojrzałością,
z początkiem
niezrozumienia i nieprzewidzianym,
może
nieprzemyślanym końcem.
Pytania zadawane
w każdej skalnej
drodze – jaki cud sprawił,
że tu jestem? - tam
zostały.
Błądzą na moście
szukając odpowiedzi.
Zdziwiona czapla
jeszcze bardziej się wyprostowała.
Prom na fali nie
drgnął.
Schował się w
skałach orzeł.
Tylko mewy krzyczą
nad drogą.
Jeleń wspina się
zboczem.
Zapragnęła nawet ostatnią siłą
iść drogą nad
plażą.
Złapać okiem
horyzont i prosić,
by chronił statki
płynące jeszcze nie do brzegu.
Dziś jest ten wieczór który wie za Nią,
że ani sierpień,
ni wrzesień nic nie zmienią.
Latarnia nie
poprowadzi ku wyspie
ciężkiego
westchnienia.
Samotność foki na
kamieniu zatraciła granice.
Woda bez Jej
bliskości obmywa kamień.
Pobocza bogate we
wrzosowiska pilnują wyspy same.
Wciąż tam jest, choćby szeptem;
gdy wichru grzmot o
skały… przy cmentarzu
pokonywanym śpiewem
w zagubionej fali.
3.7.10
Jest.
OdpowiedzUsuń<3
J.
Piekne chwile spędziłam z Tobą w tym domu. Dziś wodospad, który widać z naszego balkonu niemieści wody, tyle deszczu. Dałaś mi wyspę. Gdyby nie Ty nie byłaby dla mnie tym czym jest. Magią marzenia, które się spełnia. Dziś patrze na nią z okna mojego domu. I czesto zerkam w strone tego naszego, domu poetki i malarki. Kawę zostawiam gorącą, niech ogrzeje Ci dłonie w ten sztormowy wieczór. <3
UsuńTwoja J.
Teraz też dobry moment na kawę.
UsuńCo mogę powiedzieć - tu suchy, silny wiatr.
Słońce się nie poddaje.
Jesteś tam, żebym mgła wiedzieć... i czekać na czaplę.
Do później, moja J.
Słońce wyjątkowo srebrzyście zabarwiło niebo po horyzontu kres... Czy taki kres istnieje? Kto może stwierdzić, co jest końcem a co początkiem? Czytałem, że czas nie biegnie liniowo. Jego po prostu niema. Albo, według innej wersji - jest i nie jest równocześnie. Po co do tego nawiązuję? Bo czuję, że Ona jeszcze poprowadzi nas po wyspie. Nie pożegna jej na zawsze, będzie tam wracać a my, którzy zostaliśmy "zarażeni" tą bezinteresowną miłością do zimnej z pozoru wyspy - podążymy Jej śladem jeszcze nieraz.
OdpowiedzUsuńTeraz niebo zaczyna nabierać żółci z palety barw, znak, że spektakl zachodzącego słońca rozpoczyna się za chwilkę. Zatem milczeć mi wypada i patrzeć, dopóki los pozwoli.
Pozdrawiam serdecznie z nadzieją na jeszcze...
Trwasz tutaj zapatrzony w Jej wyspę mądrymi i obrazowymi komentarzami. W tym domu, na pietrze mieszkałyśmy magicznym zrządzeniem losu. Dobrze tu wracać i pić z Wami kawę. Zostawiam gorącą, niedawno zmieloną z pozdrowieniami.
UsuńJ.
Jestem zaszczycony Twoimi słowami. A przecież tylko "połknąłem bakcyla", pozwoliłem, by Ona zauroczyła mnie swoją wyspą...
UsuńNadal czekam, aż zabierze nas na wyprawę w okolicy tego domu, postawi kubek gorącej kawy na drewnianym stole przed domem i będzie snuć swoją opowieść.
Pozdrawiam serdecznie i - co tu mówić - zazdroszczę Ci pobytu tam.
Przepraszam, LE, że nie odpisałam do dziś. Czas tak się przelewa przez palce, że aż wstyd i złość bierze, że ot tak się go traci bezrozumnie często Dziękuję. Dobrze jest czekać na Nią. Patrzę często w kierunku tego "naszego" domu. Z widokiem, z jednej strony na wodospad a z drugiej na fiord i ocean. Z tej drugiej wieczorami widać było światła latarni i przecudnej urody osady. W wietrzne i sztormowe dni widać stamtąd jak fale wyskakują raz po raz wysoko nad groblę. Nigdzie, jak tam, na "naszej" wyspie, nie słyszałam tak przeraźliwego szumu drzew podczas sztormu. Czasami nie było możliwości by usłyszeć rozmówcę. Z tamtego domu widziałam najpieknięjszą w życiu zorzę, nie widziałam równie pieknej choć widziałam ich już wiele przez te wszystkie lata, odkąd swoje stopy do jej śladów
Usuńwsuwam zamyślona...
Kawę zostawiam. Dziś jeszcze wiatr zimny. Dobrze się napić gorącej kawy.
Moc pozdrowień dla Ciebie posyłam.
OdpowiedzUsuńJoAnko,
OdpowiedzUsuńMoja J.,
ELP'ie
wiem, że nie pogniewacie się za moje pójście na skróty, za to, że podziękuję Wam za pamięć "zbiorówką".
To takie śliczne, że rozmawiacie ze sobą, a ja mogę Was posłuchać i jeszcze napić się Waszej kawci.
Zostawiam pozdrowienia i uśmiech, którego musiałam długo szukać, ale znalazłam. Zdrowi bądźcie, szczęśliwi.