czwartek, 13 października 2016

Wicher




Uderzył w drewniane ściany domu.
Silny, rozgniewany do granic
posłuszeństwa wietrznego rozumu.
Nadlatywał, toczył swoją siłę
bez opamiętania. Dobijał się do okien.
Zapierał o wszystko, co powinno
pozostać w pionie, próbował przewrócić.
Wracając nad wodę i znad jej kipieli
rozpędzał się, żeby wszystko tłuc.

Noc kryła wietrzny gniew na morzu,
nie pokazywała strachu wysp.

-może ubierzmy się, szybciej uciekniemy…
-nie marudź, śpij!

Nowy odgłos, szum i niepokój. Szybszy.
Ściany skrzypią, jeszcze raz i od nowa.
Pytania nie chcą zasnąć…
ile razy jeszcze zawróci, przyłoży,
wystraszy w tę noc?
Co zniszczy, przewracając, porwie…

Nad ranem, dawno po cofnięciu zegarów,
zmęczył się, słabł, odchodził.
Został deszcz, rozpędzony wiatrem. 

W porze picia rannej kawy
niebo miało suknię niebieską.
Fiord odbity w chmurach też chciał,
by i jemu było błękitnie.
Tęcza delikatnie oparła się na skraju góry,
nie chcąc uronić z kolorów ani jednej łzy,
popłynęła wodą, dotarła do brzegu.
Wtórny, barwny łuk ginął, topił się, niknął.
Słońce obiecywało ozłocić góry.

Odeszło… wszystko,
co przez kilka minut wypełniało nadzieją.
Grzmot, błysk, uderzenie.
Grad umyślił sobie być deszczem.
Na wodę wróciła stal.
Na wyspy zrezygnowany wiatr.

Dotknął wieczoru.
Zaprosił deszcz.

Razem chcą przejść przez noc.












L., 26.10.2008

2 komentarze:

  1. W takich chwilach człowiek odzyskuje świadomość, że jest słabą istotą z którą natura łatwo mogłaby się rozprawić a nie panem wszystkiego wokół. A przecież nadal odczuwa "zew przyrody", który każe mu iść tam, gdzie niebezpiecznie, tęsknić, gdy nie ma już możliwości odwiedzić jakieś bliskie mu miejsce.
    Ale skupmy się na wyspie: Ona także nie raz wychodziła na ostrogę, nad brzeg rozgniewanego oceanu i nie zapobiegał tym wyjściom rozwścieczony wiatr, siekący z jego pomocą deszcz, czy dotkliwe zimno. Coś Ją gnało przed siebie, nie pozwalało usiedzieć w ciepłym domku, kazało podpatrywać, jak inne stworzenia radzą sobie z niekorzystną aurą.
    Mam nadzieję, że Ona jeszcze wyjdzie na dłuższy spacer, zabierze ze sobą tych, którzy nie zlękną się chłodu, wiatru czy deszczu.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, co jest niezwykłe? To, ze mamy kontakt z tymi, którzy tam wciąż między fiordem a oceanem. Kiedy już w końcu do siebie dzwonimy, to rozmowa nie ma końca. Może dlatego tak wszystko we mnie niezmiennie żyje, a tekst, który pisał się lata temu - można, przy dobrych chęciach, uznać za dzisiejszy.
      Dziękuję, LE, za przynależność do wyspowego bractwa. Dobrego dnia.

      Usuń