Od
nocy deszcz szukał szans. Mróz przyszedł na to wszystko i został
śmiejąc się, nie wiadomo dlaczego, mokrymi płatkami śniegu.
To
jak wyjść, kiedy pada i zimno? Komu by się chciało, jeśli nie ma
celu i nie musi… No tak, ale to sobota, w niedzielę sklepu nie
otworzą.
Myśli
dotrwały do popołudnia… I chociaż zza białej, mokrej, śniegowej
mgły świata nie było widać, a co dopiero wysp, ubrała się w
końcu i poszła nie pamiętając o zamknięciu drzwi.
Wracała
po śladach.
Wchodziła
do budynku zadowolona, że zaraz otrzepie się jak zmoczony pies.
Ustawiła siatki przy schodach…
Zakupy
zostały tam gdzie dotknęły podłogi, bo znowu szła. W drugą
stronę, do mostku nad wodospadowym strumieniem i na dolną drogę.
Żal
jej było tego nietkniętego dywanu bieli na którym nawet ptaki nie
zostawiały śladów pazurów, tylko wirowały nad strumieniem.
Tak
się nie da. Zawrócić? Nie, bo czeka ostroga. To przyjaźń. Nie
tylko na dobrą pogodę.
Powtykane
przy drodze gumowe pręty, z owiniętymi na nich odblaskami, nie
pozwalały zejść albo zjechać prosto w szkodę.
Jej
zakręt.
Biało
na ziemi, w powietrzu i na niebie. Powieki nie bolą od wciskającego
się śniegu, tylko zatarte, przeszkadzają. A przecież musi
uważać, bo teraz idzie grzbietem kolein wyjeżdżonych przez
traktory.
Grzywa
pożółkłych traw, w białym jak z tiulu welonie, prowadziła nawet
wtedy, kiedy opuściła głowę najniżej jak mogła, bo ten śnieg
ciągle zalepiał wszystko i był wszędzie.
Z
białymi klapkami na oczach stanęła na skraju. Nie było tak
strasznie, bo za zaledwie kilkoma metrami kłębiącej się bieli nie
było niczego.
Sino-stalowa
nie-przestrzeń. Pomyślała, że jest w środku tulei. Plusk
zaprzeczał takim skojarzeniom.
Nie
wiedziała jaką melodią, tym razem, chce się przypodobać
zaginiony fiord. Jedyny kruk siedział na kloszu zapomnianej latarni
i szare kamienie szlachetniały też bielą, te w szarej wodzie i te,
które udawały teraz brzeg.
Nie
mogła wrócić po swoich śladach, nie było ich, jak i rudych
grzywek na miedzy.
Ucieszyła
się, bo kiedy wróci do domu, to wszystko będzie tak jak było,
zanim tam poszła…
Ale
ty nie myśl teraz o Niej. I tak jest zadowolona, bo Cienia cień nie
mógł Jej znaleźć za tą przyjazną zasłoną utkaną bielą.
Wiesz który… ten, o którym Ona nie wie co myśleć… on nie
pozwala zapomnieć.
A
ja? Życzę ci, oczywiście, wieczoru chociaż we dwoje. Bo trzeba
tańczyć, kiedy jest wirów pora.
Już
dawno zapaliłam i zawiesiłam w oknie świeczkę. A na stoliku jest
co powinno o takim sobotnim wieczorze. Na razie Bosonoga śpiewa.
Jeśli życzenie nie ma szans na spełnienie, to przyjdź. Coś i
tobie znajdziemy, twoje wyśpiewania. To sobotni wieczór i razem cię
zapraszamy... Nie bój się białej zapory i tego, że dalej sypie.
To tylko upiększy wieczór.
L., 02.02.2008
2008 rok... jak ten czas leci, a ja pamiętam nasze rozmowy z tamtego czasu :) I uśmiecham się do nich :) Wtedy jeszcze nie wiedziałam o burzy, która za roczek z hakiem... (Ty wiesz...) :) A teraz już burza tylko pomrukuje - coraz ciszej.
OdpowiedzUsuńZ herbatką przyszłam, Alinko :)*
Elu,
Usuńleci czas, pędzi myśl,
życie usłane sekundami.
Dobrymi i takimi,
których nie chcemy...
one i tak z nami.
swoje stopy
OdpowiedzUsuńdo jej śladów
wsuwam zamyślona
nie ten czas
nie ten śnieg
lecz co krok jest Ona
kawa nocą
J.
niejedna noc
Usuńwiele dni
krok przed
albo w pamięci
żal że aż tak
do mety rwie
życie
ku zaśnięciu
J., pozdrowienia od nas.
Jestem pewien, że Cień respektuje ustanowione przez siebie zasady. Co prawda zagroził mi kiedyś, postraszył ale odkąd przekonał się, że nie naruszam Jego terytorium - nigdy zanadto nie zbliżył się do mnie. Myślę, że On mimo zasłony ze śniegu dobrze wie, którędy Ona chodzi, gdzie zostawia odrobiny serca, co zapisuje w pamięci.
OdpowiedzUsuńFiliżanka spełnia doskonale swoje zadanie: czuję się zaproszony aby podumać przy kawie, wypić spokojnie, pomyśleć o tych, co tam, w dali marzną, mokną a myślami są przy bliskich. Może ta świeczka rozjaśniając mroki duszy pokazuje drogę powrotną, daje nadzieję, że taka droga jest, czas się nie skończył i Cień nie stwarza zagrożenia? Któż to może wiedzieć na pewno?
Zatem dziękuję za kawę i myśli, które powędrowały z Nią po wyspie mimo śnieżycy.
Pozdrawiam serdecznie
Niekiedy mam wrażenie, że wiesz i czujesz więcej ode mnie, czym wyspa jest dla patrzenia, uczuć, przeżyć.
UsuńZa to należy Ci się kawa bez najmniejszej wątpliwości.
Dziś słońce raz wygrywa, raz przegrywa z deszczem. Jedno drugie potrzebne.
Szkoda, że koniec lipca tak bliski.
Pozdrowienia, LE,ciepłe.