niedziela, 17 lipca 2016

Lek na zasypany niepokój


Od nocy deszcz szukał szans. Mróz przyszedł na to wszystko i został śmiejąc się, nie wiadomo dlaczego, mokrymi płatkami śniegu.
To jak wyjść, kiedy pada i zimno? Komu by się chciało, jeśli nie ma celu i nie musi… No tak, ale to sobota, w niedzielę sklepu nie otworzą.
Myśli dotrwały do popołudnia… I chociaż zza białej, mokrej, śniegowej mgły świata nie było widać, a co dopiero wysp, ubrała się w końcu i poszła nie pamiętając o zamknięciu drzwi.
Wracała po śladach.
Wchodziła do budynku zadowolona, że zaraz otrzepie się jak zmoczony pies. Ustawiła siatki przy schodach…
Zakupy zostały tam gdzie dotknęły podłogi, bo znowu szła. W drugą stronę, do mostku nad wodospadowym strumieniem i na dolną drogę.
Żal jej było tego nietkniętego dywanu bieli na którym nawet ptaki nie zostawiały śladów pazurów, tylko wirowały nad strumieniem.
Tak się nie da. Zawrócić? Nie, bo czeka ostroga. To przyjaźń. Nie tylko na dobrą pogodę.
Powtykane przy drodze gumowe pręty, z owiniętymi na nich odblaskami, nie pozwalały zejść albo zjechać prosto w szkodę.
Jej zakręt.
Biało na ziemi, w powietrzu i na niebie. Powieki nie bolą od wciskającego się śniegu, tylko zatarte, przeszkadzają. A przecież musi uważać, bo teraz idzie grzbietem kolein wyjeżdżonych przez traktory.
Grzywa pożółkłych traw, w białym jak z tiulu welonie, prowadziła nawet wtedy, kiedy opuściła głowę najniżej jak mogła, bo ten śnieg ciągle zalepiał wszystko i był wszędzie.
Z białymi klapkami na oczach stanęła na skraju. Nie było tak strasznie, bo za zaledwie kilkoma metrami kłębiącej się bieli nie było niczego.
Sino-stalowa nie-przestrzeń. Pomyślała, że jest w środku tulei. Plusk zaprzeczał takim skojarzeniom.
Nie wiedziała jaką melodią, tym razem, chce się przypodobać zaginiony fiord. Jedyny kruk siedział na kloszu zapomnianej latarni i szare kamienie szlachetniały też bielą, te w szarej wodzie i te, które udawały teraz brzeg.
Nie mogła wrócić po swoich śladach, nie było ich, jak i rudych grzywek na miedzy.
Ucieszyła się, bo kiedy wróci do domu, to wszystko będzie tak jak było, zanim tam poszła…
Ale ty nie myśl teraz o Niej. I tak jest zadowolona, bo Cienia cień nie mógł Jej znaleźć za tą przyjazną zasłoną utkaną bielą. Wiesz który… ten, o którym Ona nie wie co myśleć… on nie pozwala zapomnieć.
A ja? Życzę ci, oczywiście, wieczoru chociaż we dwoje. Bo trzeba tańczyć, kiedy jest wirów pora.
Już dawno zapaliłam i zawiesiłam w oknie świeczkę. A na stoliku jest co powinno o takim sobotnim wieczorze. Na razie Bosonoga śpiewa. Jeśli życzenie nie ma szans na spełnienie, to przyjdź. Coś i tobie znajdziemy, twoje wyśpiewania. To sobotni wieczór i razem cię zapraszamy... Nie bój się białej zapory i tego, że dalej sypie. To tylko upiększy wieczór.




L., 02.02.2008

6 komentarzy:

  1. 2008 rok... jak ten czas leci, a ja pamiętam nasze rozmowy z tamtego czasu :) I uśmiecham się do nich :) Wtedy jeszcze nie wiedziałam o burzy, która za roczek z hakiem... (Ty wiesz...) :) A teraz już burza tylko pomrukuje - coraz ciszej.

    Z herbatką przyszłam, Alinko :)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu,
      leci czas, pędzi myśl,
      życie usłane sekundami.
      Dobrymi i takimi,
      których nie chcemy...
      one i tak z nami.

      Usuń
  2. swoje stopy
    do jej śladów
    wsuwam zamyślona
    nie ten czas
    nie ten śnieg
    lecz co krok jest Ona

    kawa nocą
    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niejedna noc
      wiele dni
      krok przed
      albo w pamięci

      żal że aż tak
      do mety rwie
      życie
      ku zaśnięciu


      J., pozdrowienia od nas.

      Usuń
  3. Jestem pewien, że Cień respektuje ustanowione przez siebie zasady. Co prawda zagroził mi kiedyś, postraszył ale odkąd przekonał się, że nie naruszam Jego terytorium - nigdy zanadto nie zbliżył się do mnie. Myślę, że On mimo zasłony ze śniegu dobrze wie, którędy Ona chodzi, gdzie zostawia odrobiny serca, co zapisuje w pamięci.
    Filiżanka spełnia doskonale swoje zadanie: czuję się zaproszony aby podumać przy kawie, wypić spokojnie, pomyśleć o tych, co tam, w dali marzną, mokną a myślami są przy bliskich. Może ta świeczka rozjaśniając mroki duszy pokazuje drogę powrotną, daje nadzieję, że taka droga jest, czas się nie skończył i Cień nie stwarza zagrożenia? Któż to może wiedzieć na pewno?
    Zatem dziękuję za kawę i myśli, które powędrowały z Nią po wyspie mimo śnieżycy.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekiedy mam wrażenie, że wiesz i czujesz więcej ode mnie, czym wyspa jest dla patrzenia, uczuć, przeżyć.
      Za to należy Ci się kawa bez najmniejszej wątpliwości.
      Dziś słońce raz wygrywa, raz przegrywa z deszczem. Jedno drugie potrzebne.
      Szkoda, że koniec lipca tak bliski.
      Pozdrowienia, LE,ciepłe.

      Usuń