Jest lato… w
pamięci tamten brzeg; dziki od strony fiordu, szalony od strony oceanu.
Pytanie samo
wypływa na fali pamięci – jak długo? Jak
długo Jej będzie żal… i dlaczego?
Nie pierwsza
pożegnała wyspę. Wiadomo, że nie ostatnia. Wyjeżdżają ludzie tam urodzeni.
Tylko, że oni to będą wracać, bo zostały pośród fiordów ich rodziny. I bliscy
na cmentarzach.
Ona? Oddała wyspie
i tam jest ta Jej część o której nie wiedziała, że taką ma; została tam, gdzie
każdy ma swój czas.
Teraz patrzy, jak w
kulę z przepowiednią, w trzy - wiosny, lata, jesienie i zimy; w życie, które
wyrwane z Domu przed progiem starości - błąkało się między wyspami nie wiedząc,
jak pogodzić się z tym, przez co przejść przyjdzie.
Nieznane pędziło z mgłami niesionymi wiatrem.
Szło na szczyty, niezdarnie, w może nieuzasadnionej bojaźni, ale tak ogromnej,
że nawet strach bał się patrzeć w przyszłość nowych dni.
Szukanie sensu, bez
powodzenia, nie dodawało odwagi. Przyginało szyję do pokory.
Wiedziała to na
pewno, że wysp, fiordów, nie wolno obrazić. Nie można pokazać irytacji, złości.
Bo to one były na
początku. Góry, ocean. Człowiek przybył późno;
po życie, miejsce na dom i jedzenie z morza i fiordu; obsadził nagie skały
drzewami, do których przypłynęły potem jelenie z kleszczami na grzbietach.
Była tam. Żyła po
omacku szukając wytłumaczenia, dlaczego? Kto wybrał Ją do patrzenia na takie
dzieło stworzenia, którego wcześniej wyobrazić sobie nie mogła.
Zapadło tam nad Nią
wiele nocy. Fiord zmieniał barwy, a księżyc zawieszał się przed mostem i
oświetlał głębinę, wzmacniając grozę.
Latarnia morska w
Jej języku opowieści nie snuła… wolała zostać tajemnicą; to, co czuła dając
nadzieję statkom, ukryła głęboko; tylko fale, wiernie powracające do jej światła,
widziały to, na co patrzyła nocą... w
dzień gasła; tak robiła wtedy, kiedy
chciało wyręczyć ją słońce.
Witaj.
Może przez to, że
to lato, albo dlatego, że baśni się nie zapomina, Ona zaprowadziła myśli nad
fiordu brzeg dziki. Coś Ją zmęczyło. Nie chce dziś już wspominać. Może jutro…
H., 07.07.2009
Wieczór taki piękny, na jutro zapowiadają burze. Czy mamy się bać? A kto nas zapewni, że ich doczekamy? Wiesz, wiele lat temu postanowiłem zaprowadzić zeszyt w którym na stronach po lewej pisałem wszystkie swoje obawy, lęki, niepokoje. Po prawej - swoje marzenia, oczekiwania, planów nie, bo nie należę do tych, co tak potrafią. Po pewnym czasie - zapomniałem już, znudziło mi się prowadzić zeszyt - odnalazłem zapomniany zeszyt i z ciekawością zerknąłem do niego. Okazało się, że dosłownie żadne z moich obaw, strachów i zmartwień nie spełniły się. Nie znaczy to wcale, że nie dopadły mnie inne. A z marzeń - cóż, niektóre, te mniej ważne spełniły się, inne - o których nawet nie pomyślałem - także przyniosły mi wiele radości. Wniosek nasunął mi się taki: nie warto przejmować się tym, co ma być (według nas). Bo i tak będzie, jeśli ma być albo, co w moim przypadku wystąpiło - nie sprawdzi się.
OdpowiedzUsuńAleż jestem - miało nie być wspomnień.
Przyniosłem arbuza - pyszny, na ten czas doskonale schładza.
Smacznego.
Pozdrawiam serdecznie.
Jestem bardzo zadowolona, że tak dobrze potrafisz naprawić to, co ja tak ułomnie.
UsuńNawet nie wiesz, jak bardzo to co tu powiedziałeś trafiło w dzisiejszy dzień.
Wybacz, muszę przerwać, właśnie odszedł Ktoś z bliskich znajomych.
Wróciłam. Ponieważ to będzie wojskowy pogrzeb, to jeszcze nie wiem, kiedy.
Sam widzisz, jesteśmy kiedy jesteśmy, ale czy i wtedy, gdy nas nie będzie?
Zostawiam Ci kawę, po mojej nieprzespanej nocy to kawa nie ma mocy.
Życzę Ci zdrowia, LE.