piątek, 17 lipca 2015

Dwa fiordy, jak dwa serca


Fot., Robert Z. wyspa


H.


H.




Tyle razy można było usłyszeć: namaluję portret twój.
Jej, jego.
Odwzorowanie rysów, szat - to nie portret.
Nawet jeśli malarz bruzdami na czole i grymasem ust, pochyleniem postaci, ostrością lub spolegliwością wzroku, ułożeniem palców dłoni - chciał nakreślić rys charakteru, żadnemu nie udało się namalować duszy.
Dusza, chociaż jej nikt nie widział, to jest. Duszę się czuje.
Powinna mieszkać w sercu. Chociaż do serca zagląda się, to duszy w nim nikt nie widział.
Jaka jest różnica w: ciężko na sercu i ciężko na duszy?
Witaj.
Kiedy nie można dojść ładu, czy to serce pęka, czy dusza łka - trzeba szukać drzwi. Nie muszą mieć najlepszego zamka. Mogą być zawarte i zamknięte skoblem. Ważne, żeby było co otworzyć i wyjść.
Nie mów, że ci się nie chce, nie dasz rady; jeszcze, że gorąco i nie masz się w co ubrać.
Weź stare spodnie i obetnij tak, żeby nogawki kończyły się powyżej kolan. Bluzkę czy koszulę przecież jakąś masz. Długie rękawy? Oberwij przy ramionach. Sandały na nogach – oczywiście. Jeszcze nieduży plecak. W nim kanapka z liściem sałaty, mała butelka z wodą, trochę pieniędzy i można iść.
To nic, że kilkanaście minut będziemy tak paradować przez miasto. Każdy wie, że tak ubrani możemy iść tylko nad fiord, do lasku. Przez kładkę nad kanałem.
Patrz, ktoś w końcu chciał zupełnego spokoju, płynie pod mostkiem w stronę miasta. Wygląda jak w chińskiej dżonce.
My pójdziemy dalej. Tam gdzie zielone drzewa zapraszają mówiąc, że nie poskąpią cienia. Pod ich gałęziami trawa też zielona. Chociaż zieleń mdleje w cieple dnia.
To wzgórze,  to maska dla bunkrów, które zostały z ostatniej wojny. Pójdziemy dalej, bo dzisiaj chcemy być wolni od złych wspomnień. Ścieżką przez las.
Czujesz? To nie chłód i nie gorąco. Można, potykając się co jakiś czas o obnażone korzenie, słuchając ptaków i nadbiegających fal - iść i iść.
Dziś nie ryczą silniki łodzi. Gdzieś przepadli za głośni żeglarze. Na niebie spokój niebieski i bieli chmur.
Wśród drzew nie jesteśmy obcy - ich twarze, pomarszczone bruzdami kory, widziały dużo. Teraz nas. I wcale nie patrzą jak na dziwo. Zrozumiały ostrożność naszych kroków. Poczuły, że omijamy, nie stajemy na ich wystających korzeniach, jak na palcach dłoni.  Wiedzą, że zejdziemy nad fiord dopiero tam, gdzie skończy się las.
Widzisz, warto było się zmusić, przejść ulicami w pełnym słońcu po to, żeby poczuć opiekę starych drzew. Pouczyć się ich starczej mądrości. Powiedzieć im, że są nam bardzo bliskie. Są takie same, jak nasze. To nasz las.
Nie czujesz już lat? Zapominasz o wszystkim? Jesteś tylko z tą leśną ścieżką i własnymi myślami?
Zaraz wyjdziemy spomiędzy drzew. Między dzikimi różami, które przekwitły i teraz proszą o zebranie owoców na różane wino, dojdziemy do otwartej, szarej plaży.
Widzisz? To znowu fiord. Przejdźmy kamienistą plażą na brzeg. Tam jest drobiazg, kamyki wymyte przez wodę nie poranią stóp. Na brzegu zdejmiemy sandały.  To nic, że tak dużo ludzi - przy wodzie nie będziemy ich czuli. Ani widzieli.
Już. Tu, przy kamieniu zostawimy swoje rzeczy. Wejdźmy do wody. Fale nie obejmą nas powyżej kolan. Daleko nie zabrniemy.
Za to wiatr przyniesie każdą nutę szeptu, wołania, skargi, krzyku, buntu,  westchnienia, chęci, wybaczenia fal. One ciągle śpiewają, mówią, przekonują. Teraz żyją tym, że mają nas. A my?
Milczymy. Każe z nas swoje myśli posyła na ich grzbietach. Na drugi brzeg, na tamten ląd i dalej.
Samolotu nie słyszeliśmy, on zaraz wyląduje, na tamtym brzegu, za tamtymi drzewami.
Promy płyną w oddali. Rozdarły wodę i fale zaraz schłodzą nam uda.
Słońce zagadało się z wiatrem, nie pali nam twarzy. Chwila za chwilą powtarza, że nawet tak, nawet tylko po kolana, jest lepiej od wcale.
Nie dziw się,  że tyle bladolicych, rudawych mam – ze sniadymi dziećmi w wodzie brodzi. Tu tak jest. Popatrz, w twarzach dzieci jest portret szczęśliwego dzieciństwa. Z radosnymi oczami.
Odejdźmy od drewnianej maty. Oni będą spuszczali po niej łódź na wodę. Niewielką. Wszyscy mają kapoki. Już wiosłują, zaraz włączą silnik.
Powiedz coś. Potem? Dobrze. Bo teraz znowu tylko fale z nami. I dobry wiatr.
Wracamy.
Idziemy tą samą ścieżką przez las. Powiedz, dlaczego te same drzewa są inne? Odmiennie słychać głos wody? I popękana czasem kora drzew inaczej płacze?
Jest ścieżka. Zejdziemy jeszcze raz nad fiord. Tam jest ławka. W końcu usiądziemy. Wypijemy wodę. Jeszcze raz popatrzymy na drugi brzeg. Przez rozkołysaną wodę.
Patrz, patrz ile kaczek.
Na nas pora.
Po drodze kupimy rybę, truskawki i chleb.
Wejdźmy tymi samymi drzwiami.
Przebierz się, usiądź, odpocznij.
Zaparzę dwie kawy.
Tylko jeszcze zadzwonię. Złożę życzenia. Mają sześćdziesiątą drugą rocznicę ślubu.
Czy się kochają? Pewnie już nie pamiętają. Są sobie niezbędni, konieczni do dalszego życia. Jak powietrze i woda.

Nie przyznała się, nie chciała burzyć spokoju twoich myśli. Nad fiordem, kiedy nogi obejmowała nam woda, potem odchodziła i delikatnie uderzała kamykami, gdy wracała - jedną skrytą myśl oddała wyspie. Tej niewielkiej łodzi na oceanie w której przeżyła trzy wiosny, lata, jesienie i zimy. Wichry i słoty, fale przelewające się przez most i lekkie trzęsienie ziemi. Muzykę wodospadu i taniec unoszącej się z wody mgły. Podążała za myślą na wyspę, na której przeżyła siebie. Nie pokonała tęsknoty.
Czaru dzikości, oczu patrzących ze skał, widoku szybujących  od szczytów orłów, Cienia - nie mogła znieść. Musiała z niej odejść. Czwartej zimy.
To wyspa - przepiękna w każdym kamieniu, głazie, górze;  każdym drzewie smukłym i tym powalonym. W każdej kropli fiordu. W łuku grobli przeciętej mostem. We wspomnieniu foki na kamieniu i dumnej czapli, która rzadko pozuje do zdjęć.  W starej, pracującej jeszcze latarni. W spokoju cmentarza.
Niezwykła w wiosennych prymulkach, przydrożnych żonkilach, leśnych, dzikich różach. Na obu drogach, dolnej i górnej. W rozbijanych zimowymi sztormami falach na nabrzeżnych skałach. W ruchomym horyzoncie.
Jej, na zawsze,  w zakątku duszy. I fiordu brzeg dziki. Porzucony – ku zapomnieniu.




H., 18.07.2009




2 komentarze:

  1. Nie, nie porzucony ani nie zapomniany. Zaraziła fiordem, wyspą, morzem, lasem, czaplą i tyloma jeszcze ważnymi widokami z wyspy, że jej powinno być lżej z tęsknotą. Wszak inni marzą, by doświadczyć, zaznać bodaj na krótko tego, co Ona miała trzy lata, zimy, wiosny i jesienie być może.
    Cień, ledwie wspomniany niestety jest, nie da się wymazać z pamięci i nie pozwoli, by ktokolwiek naruszał jego teren bez pozwolenia. Tylko raz spróbowałem tam być a do dzisiaj ciarki mnie przechodzą. Ale dosyć o Nim.
    Prosty, surowy wręcz obraz tamtej okolicy, twardzi od zahartowania nieszczęściami i trudami życia ludzie, ostre powietrze, dźwięki czerwonej łodzi mknącej na pomoc, głośniejszy lub zamierający wodospad, stoicka czapla, orzeł spoglądający na wszystko z góry - nawet wybitnemu malarzowi nie udałoby się wszystkiego utrwalić na płótnie. A Tobie, dzięki Niej się udało wpisać te obrazy do naszych serc i dusz. Któż powie, co w sercu a co w duszy? Może i tu i tu?
    A gdyby człowiek miał wybór: jechać tam lub mnie - co by wybrał? Pewnie, teraz, po fakcie łatwo deliberować.
    Nie ma leku na tęsknotę. Jednak opis tamtych chwil, zabranie ze sobą tych, co nie mogli sami doświadczyć bycia tam - to powinno złagodzić tęsknotę. Oby.
    U mnie idzie na burzę, może wiatr tylko postraszył, bo nie wspomniałem o nim na wyspie? Owszem i on miał tam wiele do powiedzenia - jeśli chciał dokuczyć zimnem - nie pomogło najgrubsze ubranie.
    Cóż mi dodać? Dziękuję Jej za to, co mogłem poczuć, zobaczyć, dopowiedzieć sobie jeszcze to i owo według uznania. Wszak nawet gdy: "...Patrzymy w niebo razem Ty i ja a każde inne gwiazdy widzi...".
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LE, zdumiewasz znajomością wyspy, jej klimatu, ważności spraw i zdarzeń.
      Pewnie już dawno blog popadłby w zapomnienie, gdyby nie Twoja obecność.
      Dopingujesz do szperania w zapiskach i wstawiania tu tego, co ma jakikolwiek sens.
      Jest tu nieuporządkowanie i chaos chronologiczny, Tobie to nie przeszkadza, radzisz sobie. Nawet nie wiesz, jak bardzo doceniam to, co tu zostawiasz, każdą myśl zapisaną ze znajomością minionych zdarzeń.
      Czasem mam wrażenie, że jakieś uroki osiadają nam na ramionach :)
      Dziękuję Ci za przyjście tutaj i pozostawienie słów, które namówiły mnie, by dalej szukać.
      Zostawiam herbatę. Pozdrowienia :)

      Usuń