poniedziałek, 4 maja 2015

Śnieg




Za oknem ciemno jeszcze. Cisza nie do uwierzenia. Po tygodniu deszczu i gniewów  wiatru, bezruch zdumiewa. Trzeba odnaleźć siebie, przystosować do  spokoju.
Wspomnień nie tracić, nie zamazywać czucia tych nocy, kiedy wiatr zaganiał w róg strachu.
Nie wstyd się bać, gdy wicher udaje szlifierza i tnie tarczą każdą postać wystawioną na deszcz.
Burza ze swoimi piorunami rozgościła się pierwsza. Dniami i nocami chwaliła się siłą.
Poszła odpocząć.
Za groblą, zza lewej góry, na szarości wody i nieba, odsłaniała się kurtyna. Jasny, przybrudzony znowu puder tworzył tło, które malowało szybko i płynęło ku prawej górze. Zatrzymało się.
Ruszyło na fiord. Pojaśniało, rozświetliło i zamieniło kształt w żółtą, muślinową kopułę. Płynęła fiordem sięgając chmur.
Chwila, moment, sekunda... Przykryła wyspę. Domy, drzewa z igłami i te, z których opadły liście. Zielone miejscami trawy, ostatni raz w tym roku skoszone i te wysokie kiedyś, teraz zrudziałe i pochylone, jedna w drugą wtulone. Ptaki kiwające się na drutach, w locie i dziobiące łąki mokre od deszczu. Skały. Koty na drodze. Domy. Łodzie w marinach. Ukryła ludzi.
Żółty, świetlisty niepokój zalewał umysły.
Kolor zgasł.
Zmierzch wchodził tą samą drogą. W nim szkwał za szkwałem. Daleko, za mostem, u stóp latarni, o skały rozbijały się oszalałe fale.
W ciemność na oceanie wpadł wiatr. Zobaczył światła na wyspach. Poraziły mu wietrzne oczy. Zawył, ból wlał potęgę w siły. Uderzył. Na wszystkich wyspach światła zgasły. Bezradnie sterczały na szczytach przekaźniki.
Tylko latarnia… tylko ona… światłem smagała ciemność i wzburzone fale.
Brzask.
Obiecuje chłód i promienie słońca. Nadzieję.
Nowy dzień wstaje. Dotkną go ci, którzy się dziś obudzili.
Kawa... myśl... westchnienie...
Pada śnieg.




L.,  28.10.2008

2 komentarze:

  1. A tam daleko, na oceanie myśli marynarzy biegną ku domom, bliskim, zadając pytanie nie kiedy ich zobaczę lecz czy...
    A Cień? Co robi w takiej mgle? Czy on nie woli być widoczny, by wzbudzać strach? Nie jest bezlitosny, bezduszny także chyba nie, więc kim jest? Bo że kimś a nie czymś, miałem okazję się przekonać.
    Pamiętam, że Ona nie bacząc na wiatr szła nad groblę wiedząc, że nie pomoże choćby nie wiem ile ubrań na siebie włożyła, bo i tak ją przewieje. Taki wiatr na pustyni potrafi wyssać resztki wilgoci i przyspieszyć nieuniknione.
    Tak, Ci, którzy się obudzą powitają nowy dzień a jeszcze lepiej, jeśli z nadzieją. Czy zauważyłaś, iż padający śnieg wszystko wycisza? Zatem można zagłębić się we wspomnieniach przy filiżance kawy lub herbaty. Nie teraz, gdy piszę lecz rankiem, jeśli...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Rankiem, jeśli" tak dużo od tego zależy. Teraz nie trzeba o tym myśleć.
      Z ufnością przyjąć noc, a rano unieść ręce, rozpostrzeć i wciągnąć w pierś tyle powietrza, ile tylko płuca pomieszczą. Rozpocząć dzień, bo przecież jurto się przydarzy, nie opuści...
      A, żeby wyszło na moje - zostawiam kawę na wczesne wstanie :)
      Pozdrawiam Cię, LE :)

      Usuń