Czy wiesz, że teraz mógłby ktoś powiedzieć,
że Ona marudzi?
Przecież jeszcze widzi. To czy nie potrafi
dojrzeć gładkiej, płytkiej, spokojnej, bo tylko łodziami rozproszonej wody?
Witaj.
Nawet przypływ nie ma siły przynieść większej
fali. Od wielu dni.
Cichutko wzdycha wodospad a strumień stanął.
Przez większe kamienie nie przepłynie, ani mniejsze.
Codziennie, obojętnie w jaką porę, przelatuje
czapla. Z rozlewisk podąża w górę, nad drzewa, lot kieruje w skały. Wraca. Nie
zawsze sama.
Kaczki nad fiordem krzyczą, one też w locie.
Potem przy kamieniach, algach, w wodzie.
Gęsi, tak, i one...
Nie ma nocy. Przed i za mostem późne wieczory
w złocie i różu najpiękniejszej z róż. Na oceanie i w niebie.
Żaglówka, żeglarz nie postawił żagli. Statki,
białe, z okienkami, turystami w parującej fiordów lekkiej mgle.
Śpiew skrzydlatych i krzyk, kiedy przelatują
w obronie.
Wykoszone traktorami trawy. Białe baloty, jak
antały, stają gotowe do zimy.
Łąki w zielonych kłosach, woniach ziół i
polnego kwiatu.
Przy drogach, nad brzegami, w lesie, szykują
się do zakwitania krzaki dzikich róż. Drzewa oplata wiciokrzew. Do stodół tulą się forsycje i czarne bzy.
Bzy piękne, wielokolorowe, wystawiły na
publiczny widok swoje liście i kiście z płatkami, w których szuka się
szczęścia.
Od podnóży
po szczyty gór, zmówiły się wszystkie zielenie, zaczynając od mchów.
Bezsilne od waru, gorące słońce pokłada się
na ocean, wyspy i fiord. Na dorosłych, dzieci. Na ten skrawek świata, zagubiony
w wodnej przestrzeni.
Jest pięknie, prawda?
To powiedz Jej, wytłumacz, dlaczego w taki
dzień, w takim zielonym, w błękicie, mieliźnie szafiru i nieba, ktoś musiał wykopać
dół.
Bo Klara, urodzona na wyspie, uparła się opuścić żywych i udała się do
swego, protestanckiego, nieba.
Opuścili
flagi do połowy masztu.
Pogrzeb,
ceremonia pożegnań ze wszystkimi.
Pieśni,
modlitwa bez klękania.
Biała
trumna na czarnym podkładzie.
Kolorowe,
w białe i różowe przystrojone wieńce.
Z białymi,
szerokimi szarfami także wiązanki kwiatów.
Pani
ksiądz w kawowym habicie
sznurem
w talii przewiązana
czyta
o Klarze wspomnienie.
Z
pamięci recytuje.
Niesie
się śpiew
osób
stu pięćdziesięciu
czarno
ubranych.
Do
trumny podchodzą córki i syn.
Syn
wypowiada pożegnanie.
Odchodząc
dłońmi dotykają wieka.
Podchodzą
dorosłe wnuczęta.
Jeden
pożegnał Babcię od wszystkich.
Najstarsza
prawnuczka,
dziewięcioletnia,
nie
może mówić do mikrofonu;
to
wina jej dziecięcych łez,
płynących
najszczerszym dzieciństwem.
Pani
ksiądz czyta Ewangelię,
raz
tylko robi znak krzyża;
słychać
muzykę organów.
Śpiewają.
Cisza.
Mężczyzna
wychodzi na środek.
Do
rąk bierze w serce wieniec upleciony.
Chwyta
zwisającą, białą szarfę.
Odczytuje
imiona tych, którzy tym ukwieceniem
Klarę
żegnają.
Podnoszenie
kwiatów, odczytywanie pożegnań trwa.
Pani
ksiądz przewiązana sznurem mówi.
Milknie.
Słychać
całą piersią śpiewaną pieśń.
Do
trumny zbliża się młodzież.
Wnukowie
i wnuczka.
Podnoszą Babcię i zanoszą do karawanu.
Wykopany
dół czekał.
Mężczyzna,
w ochraniaczach na uszach,
pociągał
za sznur.
Biły
dzwony po trzy razy.
Kilka
razy.
Kilka
razy.
Klaro,
żegnaj.
Pożegnaj
Klaro niebieski dzisiaj fiord.
Lata
trudów i zmagań.
Zapomnianej
miłości.
Dziesiątek
lat wdowieństwa.
Nie
słysz już
Płaczu
dzieci, wnuków i prawnuków.
Przyjaciół
żalu.
Nie
patrz na szczyty.
W niebo
patrz.
Koniec
pogrzebu.
Flagi
wysoko, na maszt!
Żałobnicy
rozjeżdżają się do domów.
Nad łąką
kołuje mewa. Opada, szybko. Dziobem zabija wróbla.
L., czerwiec 2008
Witaj
OdpowiedzUsuńKażda śmierć dziecka jest nieporozumieniem. Ja to normalnie, prawidłowo.
Pierwsza część notki, upaja pięknem i tęsknotą
Druga nie dla mnie...
Wszystko co wiąże się z obrzędami kościelnymi to tylko zakłamanie. Ten kto umarł już nie istnieje.
cała reszta jest dla publiczności.
smutek, który pozostawiła Klara jest bólem, ale to nic nie zmieni, tylko zostanie pamięć.
PRZEPRASZAM za te słowa.
hasło Rysio
pozdrawiam serdecznie jak zawsze
Jeszcze ja
OdpowiedzUsuńprzepraszam, ale pomyliłem -- Klara to nie dziecko
to wszystko przez ten dzisiejszy upał - ugotowany mózg
oczywiście reszta aktualna.
pozdrawiam
Rysio, pomyłki się zdarzają, szczególnie wtedy gdy żar ogarnia wszystko z czego składa się człowiek.
UsuńMyślę, że niepotrzebnie część o pogrzebie łączysz z religią.
To był obraz który chciałam zapamiętać, bo znałam Klarę. Miała osiemdziesiąt sześć lat i całe swoje życie oddała wyspie.
Z uroczystości wyłapałam tylko niektóre słowa. Można powiedzieć, że nic nie rozumiałam z tego co mówiono.
Ale bardzo podobało mi się to ciepło i szacunek, jakie oddano Klarze.
Mam wrażenie, że Klara z wyspy nie odeszła, bo nie mogła przecież nie chcieć posłuchać kolejnej fali - skarżącej się na brzegu, że za którymś przypływem będzie musiała rozbić się o skały.
Życzę Ci wielu dni zapisanych miłością :)
Widzisz Alinko...
UsuńTylko dawniej, dziesiątki tysięcy lat temu uroczystości pochówku nie były związane z religią. Teraz to już norma.
Oczywiście masz rację, że ważny był szacunek dla Klary.
Cóż... ja kończę w grudniu 85
pewnie niedługo mnie już nie będzie, bo ciało się powoli rozpada.
Dobrze, że zostały mi marzenia
pozdrawiam
Rysio, kiedy się poznaliśmy miałeś siedemdziesiąt osiem lat i już wtedy żegnałeś się, mówiłeś, że to już...
UsuńOd tamtej pory napisałeś setki wierszy i nie tylko.
Życzę Ci, żebyś mógł ich napisać jeszcze trzy razy tyle.
W tym roku dziesięciolecie Twojego pisania :)
Pozdrawiam Cię, dzisiaj już nie myśl o tym, co nieodwracalne i smutne :)
Witaj, Alu, bardzo wzruszająca jest opowieść o odejściu Klary.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że niebo jest jedno, dla wszystkich.
Pozdrawiam.
PS Strasznie mi tęskno do tego, aby zobaczyć morze...
JoAnna.
Niezbadane są drogi i bezdroża którymi przyjdzie Ci jeszcze pójść, JoAnn :)
UsuńW najdoskonalszych snach nie zawarła się taka wiadomość, że
na kilka lat utknę między fiordem a oceanem.
Dawno stamtąd wróciłam, ale wciąż tam jestem wspomnieniem piękna, które zniewoliło duszę.
Miałam wrażenie, że to niebo zeszło do wysp, a oni, tam urodzeni, nigdy ich nie opuszczają.
Pozdrawiam Cie i dziękuję :)
Umarli, Alinko, nawet ci najbliżsi, to tylko nieobecni inaczej.
Usuńtulę niezmiennie
Oni inaczej, a niektórzy ot tak - po prostu.
UsuńTo już lepiej podpisujmy tę listę obecności nieskończenie.
Tule delikatnie, Art A. :)
Klara musiała być osobą powszechnie szanowaną. I nie wstydźmy się tego słowa: kochaną. Świadczy o tym zalana łzami prawnuczka.
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś, jakbym tam był.
Milknę.
Pozdrawiam serdecznie.
Miałam szczęście poznać Klarę.
UsuńI podwójne, jeszcze jedną, też mocno starszą panią.
Ona zmarła po naszym wyjeździe.
Ty wiesz, że to był czas i miejsce nie z mojej ziemi, dlatego wciąż tkwią zapisanym obrazem.
Też Cię pozdrawiam, pozdrawiamy :)