środa, 19 czerwca 2013

Klara opuszcza




Czy wiesz, że teraz mógłby ktoś powiedzieć, że Ona marudzi?
Przecież jeszcze widzi. To czy nie potrafi dojrzeć gładkiej, płytkiej, spokojnej, bo tylko łodziami rozproszonej wody?
Witaj.
Nawet przypływ nie ma siły przynieść większej fali. Od wielu dni.
Cichutko wzdycha wodospad a strumień stanął. Przez większe kamienie nie przepłynie, ani mniejsze.
Codziennie, obojętnie w jaką porę, przelatuje czapla. Z rozlewisk podąża w górę, nad drzewa, lot kieruje w skały. Wraca. Nie zawsze sama.
Kaczki nad fiordem krzyczą, one też w locie. Potem przy kamieniach, algach, w wodzie.
Gęsi, tak, i one...
Nie ma nocy. Przed i za mostem późne wieczory w złocie i różu najpiękniejszej z róż. Na oceanie i w niebie.
Żaglówka, żeglarz nie postawił żagli. Statki, białe, z okienkami, turystami w parującej fiordów lekkiej mgle.
Śpiew skrzydlatych i krzyk, kiedy przelatują w obronie.
Wykoszone traktorami trawy. Białe baloty, jak antały, stają gotowe do zimy.
Łąki w zielonych kłosach, woniach ziół i polnego kwiatu.
Przy drogach, nad brzegami, w lesie, szykują się do zakwitania krzaki dzikich róż. Drzewa oplata wiciokrzew.  Do stodół tulą się forsycje i czarne bzy.
Bzy piękne, wielokolorowe, wystawiły na publiczny widok swoje liście i kiście z płatkami, w których szuka się szczęścia.
Od  podnóży po szczyty gór, zmówiły się wszystkie zielenie, zaczynając od mchów.
Bezsilne od waru, gorące słońce pokłada się na ocean, wyspy i fiord. Na dorosłych, dzieci. Na ten skrawek świata, zagubiony w wodnej przestrzeni.
Jest pięknie, prawda?
To powiedz Jej, wytłumacz, dlaczego w taki dzień, w takim zielonym, w błękicie,  mieliźnie szafiru i nieba, ktoś musiał wykopać dół.
Bo Klara, urodzona na wyspie,  uparła się opuścić żywych i udała się do swego, protestanckiego, nieba.


Opuścili flagi do połowy masztu.
Pogrzeb, ceremonia pożegnań ze wszystkimi.
Pieśni, modlitwa bez klękania.
Biała trumna na czarnym podkładzie.
Kolorowe, w białe i różowe przystrojone wieńce.
Z białymi, szerokimi szarfami także wiązanki kwiatów.
Pani ksiądz w kawowym habicie
sznurem w talii przewiązana
czyta o Klarze wspomnienie.
Z pamięci recytuje.

Niesie się śpiew
osób stu pięćdziesięciu
czarno ubranych.

Do trumny podchodzą córki i syn.
Syn wypowiada pożegnanie.
Odchodząc dłońmi dotykają wieka.

Podchodzą dorosłe wnuczęta.
Jeden pożegnał Babcię od wszystkich.

Najstarsza prawnuczka,
dziewięcioletnia,
nie może mówić do mikrofonu;
to wina jej dziecięcych łez,
płynących najszczerszym dzieciństwem.


Pani ksiądz czyta Ewangelię,
raz tylko robi znak krzyża;
słychać muzykę organów.
Śpiewają.

Cisza.

Mężczyzna wychodzi na środek.
Do rąk bierze w serce wieniec upleciony.
Chwyta zwisającą, białą szarfę.
Odczytuje imiona tych, którzy tym ukwieceniem
Klarę żegnają.

Podnoszenie kwiatów, odczytywanie pożegnań trwa.

Pani ksiądz przewiązana sznurem mówi.
Milknie.
Słychać całą piersią śpiewaną pieśń.

Do trumny zbliża się młodzież.
Wnukowie i wnuczka.
Podnoszą  Babcię i zanoszą do karawanu.

Wykopany dół czekał.
Mężczyzna, w ochraniaczach na uszach,
pociągał za sznur.
Biły dzwony po trzy razy.
Kilka razy.
Kilka razy.
Klaro, żegnaj.

Pożegnaj Klaro niebieski dzisiaj fiord.

Lata trudów i zmagań.
Zapomnianej miłości.
Dziesiątek lat wdowieństwa.

Nie słysz już
Płaczu dzieci, wnuków i prawnuków.
Przyjaciół żalu.
Nie patrz na szczyty.
W niebo patrz.
Koniec pogrzebu.
Flagi wysoko, na maszt!



Żałobnicy rozjeżdżają się do domów.
Nad łąką kołuje mewa. Opada, szybko. Dziobem zabija wróbla. 









L., czerwiec 2008





11 komentarzy:

  1. Witaj
    Każda śmierć dziecka jest nieporozumieniem. Ja to normalnie, prawidłowo.
    Pierwsza część notki, upaja pięknem i tęsknotą
    Druga nie dla mnie...
    Wszystko co wiąże się z obrzędami kościelnymi to tylko zakłamanie. Ten kto umarł już nie istnieje.
    cała reszta jest dla publiczności.
    smutek, który pozostawiła Klara jest bólem, ale to nic nie zmieni, tylko zostanie pamięć.
    PRZEPRASZAM za te słowa.
    hasło Rysio
    pozdrawiam serdecznie jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze ja
    przepraszam, ale pomyliłem -- Klara to nie dziecko
    to wszystko przez ten dzisiejszy upał - ugotowany mózg
    oczywiście reszta aktualna.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rysio, pomyłki się zdarzają, szczególnie wtedy gdy żar ogarnia wszystko z czego składa się człowiek.
      Myślę, że niepotrzebnie część o pogrzebie łączysz z religią.
      To był obraz który chciałam zapamiętać, bo znałam Klarę. Miała osiemdziesiąt sześć lat i całe swoje życie oddała wyspie.
      Z uroczystości wyłapałam tylko niektóre słowa. Można powiedzieć, że nic nie rozumiałam z tego co mówiono.
      Ale bardzo podobało mi się to ciepło i szacunek, jakie oddano Klarze.
      Mam wrażenie, że Klara z wyspy nie odeszła, bo nie mogła przecież nie chcieć posłuchać kolejnej fali - skarżącej się na brzegu, że za którymś przypływem będzie musiała rozbić się o skały.
      Życzę Ci wielu dni zapisanych miłością :)

      Usuń
    2. Widzisz Alinko...
      Tylko dawniej, dziesiątki tysięcy lat temu uroczystości pochówku nie były związane z religią. Teraz to już norma.
      Oczywiście masz rację, że ważny był szacunek dla Klary.
      Cóż... ja kończę w grudniu 85
      pewnie niedługo mnie już nie będzie, bo ciało się powoli rozpada.
      Dobrze, że zostały mi marzenia
      pozdrawiam

      Usuń
    3. Rysio, kiedy się poznaliśmy miałeś siedemdziesiąt osiem lat i już wtedy żegnałeś się, mówiłeś, że to już...
      Od tamtej pory napisałeś setki wierszy i nie tylko.
      Życzę Ci, żebyś mógł ich napisać jeszcze trzy razy tyle.
      W tym roku dziesięciolecie Twojego pisania :)
      Pozdrawiam Cię, dzisiaj już nie myśl o tym, co nieodwracalne i smutne :)

      Usuń
  3. Witaj, Alu, bardzo wzruszająca jest opowieść o odejściu Klary.
    Ja myślę, że niebo jest jedno, dla wszystkich.

    Pozdrawiam.

    PS Strasznie mi tęskno do tego, aby zobaczyć morze...

    JoAnna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezbadane są drogi i bezdroża którymi przyjdzie Ci jeszcze pójść, JoAnn :)
      W najdoskonalszych snach nie zawarła się taka wiadomość, że
      na kilka lat utknę między fiordem a oceanem.
      Dawno stamtąd wróciłam, ale wciąż tam jestem wspomnieniem piękna, które zniewoliło duszę.
      Miałam wrażenie, że to niebo zeszło do wysp, a oni, tam urodzeni, nigdy ich nie opuszczają.
      Pozdrawiam Cie i dziękuję :)

      Usuń
    2. Umarli, Alinko, nawet ci najbliżsi, to tylko nieobecni inaczej.
      tulę niezmiennie

      Usuń
    3. Oni inaczej, a niektórzy ot tak - po prostu.
      To już lepiej podpisujmy tę listę obecności nieskończenie.
      Tule delikatnie, Art A. :)

      Usuń
  4. Klara musiała być osobą powszechnie szanowaną. I nie wstydźmy się tego słowa: kochaną. Świadczy o tym zalana łzami prawnuczka.
    Pięknie to opisałaś, jakbym tam był.
    Milknę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam szczęście poznać Klarę.
      I podwójne, jeszcze jedną, też mocno starszą panią.
      Ona zmarła po naszym wyjeździe.
      Ty wiesz, że to był czas i miejsce nie z mojej ziemi, dlatego wciąż tkwią zapisanym obrazem.
      Też Cię pozdrawiam, pozdrawiamy :)

      Usuń