Witaj…
Miał trochę
więcej niż dziesięć lat. Siedział obok
matki, trzymał ją za rękę w zapchanym, spoconym autobusie, jadącym przez
zatłoczone miasto.
Drugą, wolną
i niemającą co robić, pociągnął za rękaw stojąca kobietę, jednocześnie
podnosząc się;
- proszę,
może pani usiądzie – powiedział ciepło.
Usiadła,
wdzięczna. Naprawdę nie mogła już znieść bólu, który wracał wraz z kolejnym
szarpnięciem autobusu - prowadzonego przez kierowcę nieczułego na dolę ludzi.
Chłopiec
wcisnął się między matkę i kobietę. Obie chwycił za ręce;
- nie
dokuczaj pani, z dobrym uśmiechem skarciła go matka…
- nic nie
szkodzi - uspokoiła matkę kobieta,
- to dobre
dziecko, proszę mi wierzyć… co będzie, kiedy zostanie sam, przecież w końcu
mnie zabraknie…
Dotknięcie,
ciepło chłopięcej ręki, ufność, wzrok dziecka, wszystko od razu… kobieta na
chwilę straciła głos. Myśli jedna po drugiej rozpierały skronie. Chłopiec mówił
bez przerwy, bez wytchnienia, głaskał
obcą dłoń. Zaglądał w oczy, dotykał włosów, zwracał się do mamy… do niej…
przecież pani mnie lubi, prawda?
- lubię Cię,
bardzo!
- słyszysz,
mamuś… ?
Lubiła go w
drodze, która ich spotkała. Nie mogła znieść siebie, bo myślała… jestem
szczęśliwa, że nie jesteś mój, że mnie
ominął los tej, do której mówisz dziecko – mamuś?
Kobieta
zacisnęła palce na jego dłoni. Potem objęła, przytuliła uśmiechniętą,
młodziutką postać. Musiała wysiąść.
Na zawsze
został w niej ślad. Dotyku chłopięcej, ufnej dłoni.
Tymczasem
znikły nieba woale, słońce nie wyszło zza chmury.
Na nieśmiałą
zieleń wyspy pada drobny deszcz. Powstaną kwiaty, wychylą z gałązek listki.
Minie i ten dzień.
Jeszcze tylko napijmy się herbaty...
L., 26.04.2008
Po przeczytaniu tej historii przyszła mi na myśl inna, rodziny, w której na świat przyszło dziecko z takim upośledzeniem. Matka bała się o to, jak zmieni się życie jej kilkuosobowej rodziny. Po latach okazało się, że przyjście na świat tego dziecka odmieniło wszystkich w sposób niezwykły. Fakt, że wszyscy musieli się o nie troszczyć scalił ich rodzinę i 'złagodził obyczaje';-)))
OdpowiedzUsuńPs. Pięknie opowiedziana historia , szczególnie ten znak zapytania ..
Uściski serdeczne;-)Blue
Blue, witaj :)
UsuńZastanawiałam się, zgadywałam, czy ktoś dostrzeże ten znak.
Twoja wrażliwość go wypatrzyła.
Dziękuję Ci za pamięć. Bardzo.
Dawno nie piłyśmy kawy. Zostawiam, może zajrzysz...
Nie tylko zajrzę, ale chętnie kawę wypiję w takim towarzystwie;-)
OdpowiedzUsuńPs. Jak wybiorę się na dłużej w Twoje strony, to może zdobędę się na odwagę by przynajmniej zadzwonić. Kiedyś spróbowałam, ale nie było odpowiedzi.... ;-)))
Blue
A ja Cię prosiłam, żebyś jeszcze raz :) bo były kontrowersje.
UsuńMówiłaś o komórkowym a ja dawałam numer stacjonarnego telefonu.
Czekam więc cierpliwie, buziaki, blue :)
On już nie jest obcy, przełamał barierę, wkradł się do serca udowadniając, że każdy człowiek ma prawo do życia i miłości.
OdpowiedzUsuńTo nasz strach buduje takie bariery a szczęście pokazało jedną ze swoich twarzy w sposób niespodziewany.
Tak, jednak idę zaparzyć herbatę. Zmusiłaś mnie do przemyśleń a herbata odpędzi lenistwo.
Napij się, proszę, już przyniosłem. A do niej hmmm... kiszone małosolne ogórki. Nie śmiej się, smaczne i pachnące.
Pozdrawiam serdecznie.
Znowu jeżdżę tą linią autobusową i co jakiś czas przypominam sobie tamto zdarzenie...
UsuńHerbatę wypiłam z przyjemnością, ale ogórki kto inny pochłonął, bo takie uwielbia. Mam nadzieję, że nie gniewasz się o to, że ustąpiłam w walce o ogórki :)
Dziękujemy, LE.
Powiedzmy, że wzruszająca jest ta krótka opowieść.
OdpowiedzUsuńKiedy jednak spojrzy się na życie z bardziej ogólnej perspektywy, nasuwa się wiele kontrowersyjnych myśli. Bo znamy zarówno bezpośrednio z życia całkowicie odwrotne sytuacje i to szczególnie w wykonaniu dzieci. Musimy sobie zdać sprawę, że często staramy się pokazywać dobro, pomijając straszliwe zło kryjące się pośród najmłodszych. Pomijam już przemoc w szkołach, czasami prowadzącą do tragedii. Media i literatura nie oszczędza nas. Osobiście znam wypadki, że biedny, chory, kaleki człowiek ledwie stoi w tramwaju, kiedy roześmiane dziecko siedzi sobie wygodnie. Wiele razy widziałem jak dzieci ubliżały starszym, niesprawnym ludziom, poniżając ich boleśnie.
Jakże często grupki młodych potrafiły pobić i obrabować starszych, kalekich ludzi.
To dobrze, że opisałaś taki miły obrazek. Ale nie zamykajmy oczu na zupełnie coś przeciwnego.
Nie chcę nikogo urażać, szczególnie Ciebie, ale nie mogę się powstrzymać od refleksji.
Przepraszam i pozdrawiam
Rysio, ale to nie Głos Wybrzeża tylko blog. Wyhamuj :)
UsuńPozdrawiam Cię z pierwszym dniem lipca. Życzę wielu pięknych doznań.
Przepraszam Alinko
Usuńw ogóle nie czytam gazet
poza tym blog jest wyrazem myśli człowieka
przykro mi, że pozwoliłem sobie napisać moje myśli, moje spostrzeżenia.
Wiem, że może Ciebie uraziłem i raz jeszcze serdecznie przepraszam
Rysio, Rysio, spokojnie. Nie uraziłeś, nigdy bym nie pomyślała, że mógłbyś chcieć.
UsuńCzasem wsiadasz na konia i galopujesz myślami nie bacząc, ze koń w manowce pędzi :) Przecież znamy się nie od wczoraj :)
Miłego dnia :)
Nie muszę mówić, dlaczego się wzruszyłam...
OdpowiedzUsuńDomyślam się, JoAnn...
UsuńTekst "napisał się" dość dawno. W niecodziennej scenerii przywiało wspomnienie tamten moment.
Pozdrowienia :)