Zdarza się, że do
pracy przyjeżdżają traktorem. Nie dziw się, to wyspa ale i wieś, traktorem
nawet na bal wypada…
Czasem ktoś prosto
w serce ciągnikiem wjedzie i wtedy się rozstają…
Czy mają auta?
Nawet po kilka i koniecznie muszą posiadać łódź.
Na szczególne
okazje ubrani są nieskazitelnie.
Na sąsiednie wyspy
i ląd odjeżdżają promem, szybką łodzią
albo wodną taksówką.
Wysiadali z takiej,
było ich nie więcej niż dwunastka, bo na tyle osób jest przewidziana. Wieczór
był ranny ale już czarno - ciemny i takie były postacie zeskakujące na
nabrzeże. Ruszyły Cienie długich płaszczy, czarnych; poły nie do końca
przykrywały czarne spodnie, zakończone czarnymi pantoflami; czarni stawiali
szybkie kroki, bo wszyscy byli po pogrzebie przemarznięci. Odkryte głowy wystawione
na wiejący nad wodą wiatr szybko zniknęły w zatrzaśniętych samochodach.
Ona stała na skraju
kei, niby zapomniana, a poszarpany
kamieniami brzeg topił się w niebie zamykającym światła. Taksówka odpłynęła.
Szybka łódź, zacumowana na kilka minut, prawie z zamkniętymi oczami
rozświetlała fiord, cieniami kierując Ją na ścieżkę patrzenia.
Witaj.
Bez przerwy zajęta
sobą, już tak dawno nie zapytała, czy i kiedy w końcu powiesz, że…
Dobrze już, tylko
proszę, nie mów, że znowu zaczynam!
Są pytania, które
powiedziane głośno - przewracają wszystko, co stanie im na drodze. Ale
rozumiesz… nie zadane za długo, mogą się rozlać jak rtęć, i jeśli nawet
wszystkie wyłapiesz, to dotykając - dobrze, jak tylko trochę się strujesz.
Sveere przyszedł na
kawę. Jest tak zajęty, że nie wie czy spał ostatniej nocy, ale usiadł i zaczął
opowiadać. Słowa poprzedził - jego - uśmieszek, który zawsze zdradza nowy
zakup.
Z północy
przyprowadził kolejną łódź. Mówi, że
stanął przed nią, błysnęły mu oczy; szybko,
nie myśląc, dotknął burty, głaskał, chociaż zimno nie pozwalało wiedzieć,
dlaczego… Uruchomił silnik, wypłynął na nieznajomej chociaż wiało i nawet
większe łajby stały przycumowane, kołysząc się niespokojnie w oczekiwaniu… Świeży zakup poddał się myśli i woli człowieka.
Jedność oddechów - tylko w taki sposób mogli razem dopłynąć… ona mogła…
Mężczyźni morza - patrzą na brzeg i jest on pragnieniem dotarcia
we dwoje. Bez względu na kolor skóry czy długość zarostu.
Płynął w sztormie
ponad sześćdziesiąt godzin, na swoją wyspę - do domu. Będzie naprawiał łódź,
remontował; tak jak dwa traktory, które
stoją na trawniku, samochody – łącznie z tym, który kupił najstarszej córce, motorynkę
najmłodszego syna… i będzie czujny całą dobę, bo jest ratownikiem z czerwonej
łodzi.
Czerwona łódź,
rozdzierająca pędem fiord, zawsze budzi trwogę. We wszystkich patrzących na nią
oczach zastyga niewypowiedziane nawet szeptem pytanie - zdążą?
Wiesz, nie raz już
myślałam, czy mam jeszcze czas czekać. Czy mam go tyle, żeby zdążyć Ci
powiedzieć…
Zapomniałaś, że czas dotyczy tylko innych? Tak zazwyczaj myślimy i gdy okaże się, że nasz się skończył - jesteśmy zapewne zaskoczeni...
OdpowiedzUsuńGdy wyobrażam sobie życie opisywanych przez Ciebie ludzi - nieodparcie nasuwają mi się słowa Boga: " W trudzie i znoju chleb swój zdobywać będziesz". Podziwiam, że ci twardzi ludzie morza nie narzekają na swój los, przyjmują go jak coś naturalnego a mimo tego, że wielu z nich zabiera morze - szanują je i kochają.
Pozdrawiam serdecznie.
Ze zdumieniem obserwowałam ich spokój i możliwość wykonywania pracy przez każdego. Długo można by opowiadać, a jest pogodny ranek... może czas pomyśleć o sobie? Tylko jak ugryźć takie myślenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, LE.
Czasem pomilczeć wspólnie więcej znaczy, niż ubierać myśli w słowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
A nawet pracować, zajmować się czymś nic nie mówiąc, ale mając świadomość, że ktoś jest w zasięgu...
UsuńTak... obecność ma różne oblicza, tak jak przyjaźń, miłość i te wszystkie stany ducha, które są
wnętrzem c z ł o w i e k a.