sobota, 25 lutego 2017

Złośnice






Tak się tarmoszą za grzywy, że porwały długość na spienione kawałki i przeciwstawiają się wiatrowi w sposób niekoniecznie właściwy. W zacietrzewieniu tracą moc na skałach. Zostaje po nich wściekłość piany i nic więcej.
Jeszcze jeden raz wiatr jest dzisiaj panem chmur, wody i tego, co na gruncie. Postanowił porozmawiać. Milczał za długo i teraz chce wszystko wykrzyczeć od razu.
Górze, na której stoi maszt, przekaźnik wszystkiego, co łączność dać może, wydmuchał śnieg. Innym lądowym szczytom też. Nawet nie zauważył, że mimo ponurych cieni, nad fiordami ostrzej pokazuje wszystko to, co przyciąga wzrok.
Nie bał się wiatru stalowy ptak, połyskał światłem, obniżył lot i skrył się za szczytem. Tam wyląduje. Wypuści tych, których trzymał w swoim brzuchu. Pozwoli wszystko sobie zabrać, bo wie, że zaraz znowu się nasyci.
Wiatr wie, bo tam był, , że w kolejce do odprawy już czekają podróżni. Domyśla się, kto rzadko do samolotu wchodzi. Taki buty zdejmie na polecenie. Ci, którzy latanie mają w sobie, bo muszą ciągle
 i jeszcze raz, stoją w skarpetkach. Buty trzymają w rękach, - wiedzą, że tak jest sprawnie i szybko.
Pożegnania tez zdradzają rzadkich w lataniu. Łzy, objęcia i płacz.
Stalowy czeka i mlaska - nie nadąża łapczywie łykając paliwo. Teraz jest najważniejszy. Wchodzą 
do niego, wychodzą, ładują, dobiegają, sprawdzają. Tak lubi. Później musi słuchać oprócz swojego instynktu - woli człowieka i wie, że inaczej być nie może. Bo wiatr bywa mocniejszy. Chociaż na razie śmieje się z jego uderzeń, to kto wie, czy będzie mu do żartów w górze.
Niektórzy w barze napiją się piwa, inaczej nie polecą. Pani będzie nalewała, piana od razu wypełni kufelek i wyleje się aż na bufet. Pani dalej będzie lała, piana leciała. W końcu w kuflu będzie piwo. Wtedy pani obetrze szklankę aż do brzegów. Poda. Kufelek od razu przyklei się do dłoni. I to będzie niedobry początek lotu.
Zaczęło padać i nie ma chmur, tylko mgła, która rozpełza się po szczytach. Fale jeszcze bardziej się kłócą i złość wyrzucają na brzeg. W taką pogodę nawet my nie wyjdziemy.
Nie ma tego złego. Zaraz sobotni wieczór.
Co zrobić, by zagłuszyć trzeszczenie ścian?
Tobie życzę wieczoru marzeń, bo jutro… jutro to już niedziela i w jej zmierzchu jest tylko jedna myśl: znowu trzeba będzie zacząć od poniedziałku.

















L., 25,02,2008


2 komentarze:

  1. A co, jeśli fale czochrają się pieszczotliwie? Tak czy inaczej uspokoją się rozlewając na brzegu lub zatrzeszczą i hukną po kamieniach.
    Choć latałem dużo razy - nie wstępowałem na piwo ani nie proszę o drinka na pokładzie. Lubię przeżywać wszystko na trzeźwo, bez zakłóceń typu rauszowego. Ale zawsze podziwiam możliwości maszyny i odwagę ludzi, dla których latanie jest zawodem. (Dygresja podsłyszane w barze: "Barman, w tym kuflu jest włos...To nie włos, tylko kreska...A po co ta kreska?...Zeby było wiadomo, ile nalać...No, to proszę dolać").
    Dzisiaj wiatr przewietrzył Kraków tak dokładnie, że widać było ośnieżone szczyty Tatr. Dla mnie mały kroczek i jestem u ich stóp a duży i zaspokajam tęsknotę chłonąc wszystkimi zmysłami morze.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam Ci ,LE, sporo i nie ma moich "mądrości".
      to może pójdę na drugi "wyściel" i tam napiszę hurtem, bo jestem trochę zmęczona.

      Usuń