Zapiekło. Myślała, że odeszła do
niebytu uczuć. A jednak…
Witaj.
Popatrz, coś pękło, się złamało.
Pozbierać się nie pozbiera,
zostawi. Czasem myślę, że tylko tak żyć może.
Nie pozwalają Jej inaczej. Nie wiem, czy szczęściem to nazwać i
powiedzieć – Ona ma takie szczęście? Czy rzec, że ma pecha, bo choćby chciała
najlepiej, oddała siebie, to przepadnie Jej chęć - w niezrozumieniu.
Złoży się słowo do słowa w niepasujące rozmowy. Niczego już zrobić, w tej sprawie, nie zdoła…
To duma.
Ta ukryje myśl rwącą się w
wyjaśnienia. Ona wie, że po takiej słów wymianie, mimo zapewnień wielu, nie
będzie tego, co było.
Tam gdzie ostrze nawet rysy nie
zrobiło, lecz w powietrzu świstem przeleciało, cięcie się zatopiło. Jeszcze
piecze, rwie, przeszkadza, uwiera. Pali i wrze myśl, że mogło być inaczej.
Szanse zgubione. Nie, nie myśl,
że zacznie od nowa. Ktoś, kto naprawdę ją zna wiedziałby, że jest wierna i
czekać umie. Nie tylko w miłości. Nie o - kocham cię - męki teraz Jej chodzi.
A może, to czas Jej nowy i trzeba, by to Ktoś
ją przekonał, że warto i trzeba?
Poddać się jeszcze raz …
Nie potrafię, patrzeć nie mogę na
smutek i żal. Ta strata… żyć z nią będzie, bo nie zapomina….
Nie myśli dzisiaj. Przeszkadza
Jej wiatr i deszcz. Drzewami targają.
Szum się niesie, już nie wie, od lądu, czy oceanu. Takie to wszystko
porozrzucane, jak słowa donikąd puszczone.
Stanie w oknie. Przedtem świeczkę
zapali. Już przyzwyczaiła się, że kiedy szaro się robi, nawet w środku dnia, to
światełko być musi.
Będzie.
I wieczór, noc, potem nowy ranek
z myślą, którą z pamięci wyrwać będzie chciała.
Wiem, że nie umie, nie potrafi. Wszystko
co dotknęło, zabolało - w Niej zostaje. Do końca, do skraju przemijania. Tylko
razem odejść mogą ku zapomnieniu.
Po co tak pada… po co?
Musi uciszyć, wystudzić to, co
się stało. Z milczeniem porozmawiać.
Bo się Jej zdawało, że będzie już
tak czerpać garściami z tego, co czuć w innych potrafi… nic z tego, Ktoś
powiedział… dość, więcej nie dam.
Przez to wodospad strumienie
ciężkich łez ze skał w dół upuszcza. Za groblą fale sięgają nieba.
W strugach moknie mewa. Wiatr… co on zrobi
za chwilę?
Już się promieniowi poddaje. Ten
chce też więcej, jak Ona…
Już dobrze, nie martw się aż tak. Znam Ją, nawet nie wie, że samą siebie pokonać zdoła.
Czasu, leku chwil paru Jej trzeba.
L. 27.02.2008
Widzę stąd bardzo dobrze jak się złoci w słońcu. Przez fiord jak przez fosę blisko lecz kiedy trzeba w piętnaście minut - daleko. Na całym świecie zima a tu spokojna wiosenna przystań. Przebiśniegi błyszczą w suchej trawie,która niedługo się zazieleni. To nic,że wielkanocny śnieg ją otuli by tradycji stało się zadość. Uwięziona przeźroczystej galarecie czasu ledwo dostrzegam zmieniające się miesiące na kalendarzu z Coop'a na zielonej kuchennej ścianie. Przecież dopiero piłam z nią kawę. W zeszłym tygodniu? Nie? Miesiącu? Przed świętami? To w zeszłym roku. Bo słówka tak opornie do głowy wchodzą. Bo ciemno było i potwory szczerzyły uśmiechy za drzwiami. Bo uwielbiana praca tak ciężka, jak nigdy w życiu.I jeszcze kilka innych spraw. A ona ryba.I ma Urodziny...a ja nie pamiętam kiedy. Czy przed nim czy po nim. Ale mam przebiśniegowy bukiet i drewniane serce dla Niej.I czaplę, która brodzi w strumyku przed Jej dawnym domem. I foki na grobli każdego ranka. I jelenie święcące oczyma na przydomowych trawnikach.I orły i kruki... I kawę w jej rosenthalowej filiżance. I czekam.
OdpowiedzUsuńJ.
Myśląc, że odejdę od wspomnień, albo, że tu już cisza zupełna, pomyliłam się.
UsuńPrzyszłaś, J., zostawiłaś świeżość spraw i ogromną radość.
Dziękuję :))))
Przysiadam, wypijam Twoją kawę... i nie tylko.
Spijam obrazy, które postawiłaś mi do oczu. Chłonę i szukam lat, które - nie wiedzieć gdzie, tak szybko się zapodziały...
Kłaniam się Wyspie i Ludziom!
Do...
Ona wie, że akurat czasu nie kupi. Zawsze może go zabraknąć, co zwykle ma miejsce, gdy się go potrzebuje. A przecież mimo bólu zachowała trzeźwość myśli. Z nadzieją patrzy w migocący płomyk świecy. Czuje, że rozgrzewa jej zamarłe ze zgryzoty serce, pobudza leniwą krew do szybszego krążenia, nabiera dystansu do siebie i tego, co ją dotyka jakby sprawdzało, czy jeszcze może dotknąć mocniej. Odżywają wspomnienia o chwilach szczęścia,, których wtedy nie umiała dostrzec. Przeciekły obok, jakby to nie jej szczęście było. Dlaczego najczęściej dostrzegamy szczęście, gdy już sobie poszło do innych, obrażone, że nie umieliśmy go docenić? Uśmiechnęła się do tych myśli, postanowiła zaparzyć sobie i innym dobrą kawę. Poczują zapach i "zlecą się" niczym ćmy do światła. Wtedy będzie musiała rozmawiać, może potrafi niektórym pomóc, wszak myślą, że jest silna jak głaz, odporna, niczym dzielny okręt, który zwycięsko wyszedł z niejednego sztormu.
OdpowiedzUsuńA może taka właśnie jest? Oby.
Pozdrawiam serdecznie.
Siła słabość przeplata - łamiąc... jeśli w porę Ktoś złoży przetrącenie i opatrzy, to na zawsze dobrem wzmacnia...
OdpowiedzUsuńCzy żywioły też mają moc uzdrowienia? Czy tylko w niszczeniu odnajdują siłę do życia?
Pytania wciąż będą przedzierały się przez chaszcze, za którymi nieznane...
Popijam herbatę :)
Tobie też przyniosłam. Dzień po wichrach chłodny...
Dziękuję Ci za przybycie, czytanie, przeżycie... i ciepło pozdrawiam :)