sobota, 2 grudnia 2017

Namalowane bez malarza






Niedziela to tak dużo i tak niewiele.
To co z tą niedzielą miało być? Poprzewracała wszystkie reguły postępowania pogody w grudniu.
Powinno padać z szarych chmur. I tak byłoby, gdyby nie to, że chłód wczesnego ranka poprowadził Ją do okna. Zobaczyła, że do wszystkiego co za nim przytulił się szron. To mogło oznaczać, że trzeba na spacer, bez opierania się...
Wyszła po śniadaniu prosto w słońce wiszące nisko, prawie za szczytami. Obstawiała czas. Będzie świeciło chociaż pół godziny, czy krócej? Przegrała. Ale o tym dowiedziała się dużo później. Teraz, w przymrożonym powietrzu, przywracała wrażenia z całego tygodnia. Część górnej drogi była za Nią, schodziła w dół, ku dolnej i fiordowi. Dolna też za szybko zaczynała się kończyć.
Chciała spojrzeć na wodę z ostrogi.
Słońce siebie kładło na wodzie.
Oparła się o drewno ściany ostrogowego* budynku, przy którym leżała duża kiść brązowych alg, ułożonych tam przez przypływ i szukała ruchu wody. Zamknęła oczy, będzie lepiej słyszeć…
Spojrzała prosto w słońce. Trwało to ogromny licznik sekundy. Szybko osłoniła oczy powiekami i nie podnosiła ich. Zdumienie… Nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Na czerwonym tle obrazu pojawiły się kolory postaci – jasnych szafirów za chwilę udających zieleń po to, by fioletem odpływać. Zjawy poprzedzone były mieczami granatu ustawionymi pionowo i leniwie, powolnymi ruchami szukającymi poziomu po to, by tworzyć kładki. Ten znikający pochód zaczynała niebieska kula.
Szybko otworzyła oczy, zajrzała w słońce i znowu były obrazy w czerwieni. Poddała się woli blasku, powtarzała zamykanie. Pragnienie… Paliło... chciała przekazywać obraz komuś, kto zapamięta Jej słowa, którymi wskazałaby czucie. I potem przełoży je na rysunek. Po każdym zamknięciu oczu kolory się nie zmieniały, tylko tyczyły czego innego. Raz widziała dwoje, to znowu troje… jedno...
Znowu czerwień i ruch barw. Wyciągnęła rękę, chciała w milczeniu wyszeptać , że obraz wrócił. Zimna pustka pochwyciła Jej zachwyt. Patrzenie tej kobiety… kogo może obchodzić... siwieje i za dużo myśli.
W niedzielę zachodziło słońce, choć nie powinno. Była nienormalnie, nieprzyzwoicie o tej porze roku słoneczna i chłodna.
Czy wiesz, że dzisiaj wypiliśmy herbatę i nawet tego nie zauważyliśmy. Czas pomyśleć o spaniu. Przed tobą powrót. Spokojnych snów. Za kilka chwil poniedziałek, mało kto go lubi. A przecież życie - to i poniedziałki.






*ostroga - zwalisko głazów i kamieni usypanych przez człowieka na brzegu fiordu, rodzaj pomostu.










127

4 komentarze:

  1. A ja bezczelnie przywołałem w myślach obraz związany z poniedziałkiem. Film: "Nie lubię poniedziałku", który znam wręcz na pamięć, nieodmiennie wprawia mnie w doskonały nastrój. Czyli - poniedziałki można polubić. Ale wracam na wyspę. Tak, słońce w tamtych warunkach zawsze ,,nie zadziwiało, zwłaszcza, gdy około 22-giej jeszcze było widoczne. Tym razem zadziwia obrazami zjaw. Czy to znaki stamtąd? A skąd właściwie? Czy Ona za dużo myśli? Z pewnością gdyby myślała mniej, byłaby szczęśliwsza ale dopóki los pozwoli zachować pamięć i trzeźwe myśli - niech tam, choć czasem zaboli - myślmy...
    Szron jeszcze nie zabrał wody wodospadowi, słyszę jego cichszy niż zazwyczaj grzmot. Szykuje się do snu zimowego. Dużo traci, przecież i zima dostarcza mnóstwa zdarzeń, warto je przeżywać na jawie. Wspominałem już Kalinę Jędrusik - ona śpiewała: "...Nie, nie , nie budźcie mnie. Śni mi się tak ciekawie. Jest piękniej w moim śnie, niż tam, na waszej jawie...". Wolę jawę niż najpiękniejszy sen, bo on przeminie wraz z nadejściem przebudzenia.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chochlik zjadł "mnie zadziwiało"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LE, nieustannie podziwiam Twoją pamięć. Niekiedy to Ty przypominasz mi, jak to dokładniej na tej wyspie było.
      Po latach cieszy mnie, że jest Ktoś, kto tam wraca, czyli Ty.
      Czy wtedy, w 2007 roku mieliśmy świadomość, że jesteśmy dopiero przed... Pognał czas. Wiele przeszliśmy a wyspa wciąż przy nas.
      Pozdrawiam Cię, LE, spokojnego wieczoru :)

      Usuń
  3. Och, przecież "zaraziłaś" wyspą nie tylko mnie... Tylko krzyki mew słyszę z naszego Bałtyku. I mam odrobinkę radości, że Bellatrix zdążyła obejrzeć zdjęcie piasku na plaży, gdzie w Jej imieniu pozdrowiłem morze.
    Los ma duży wpływ na wszystko, co nas spotyka.Czy i my możemy wpływać na swój los? Ponoć tak, jeśli mamy wystarczająco silną wiarę. Zatem niech wiara wzmocni nasze myśli a wraz z nimi - marzenia i plany.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń