Dzień
dobry o poranku.
Kiedy
zaczyna wiać, wtedy najlepiej nie myśleć o miejscu do którego
dotarło się z wiatrem. Dobrze, że przybywa nocą. Ta skuteczniej
przykrywa wyobraźnię. Bo wiatr na wyspie to drżenie serca,
ulotność snu, trzeszczenie drewna ścian, przelatywanie duchów
łupkowym dachem, szukanie najmilszego z obecnych w domu przykryć,
bo z łóżka po ciepłą herbatę i tak wyjdziesz. Nie, nie weźmiesz
książki do ręki, nie usiądziesz w wygodnym fotelu i nie
poczytasz. Książki przywiezione... już dawno „się
przeczytały”, fotel stoi i jest jaki jest.
Ty
słuchasz wiatru, a on? To artysta, który raz wstydzi się swoich
prac, to znowu odważną decyzją mówi, że wszystkim się pokaże…
i wtedy… zaczyna tańczyć. Do tanów, o tej porze, zaprasza
deszcz. Ta wirująca para nie zna końców parkietu, nie opuszcza
ani jednego tańca… Ich dziecko – wodospad, dokarmione strugami,
przygląda się rodzicom i szumi, pokrzykuje radośnie. A ty?
Czujesz, jakby podobne melodie tworzyły chór i nie możesz podjąć
decyzji, w którą z nich wsłuchać się sobą… Zapominasz, że
lata zostały za tobą… Dopiero teraz wiesz, że po strachu przed
wiatrem, po niepokoju łaskoczącym niemile, powoli przyszło
przyzwyczajenie a potem przyznajesz, że jeśli wiatr zna granice
twojej wytrzymałości, zaczynasz go kochać. Dotyka cię spóźniona
miłość. O którą… nikt nie będzie zazdrosny.
A
ty? Zaczekasz aż wstanie dzień i pójdziesz w wiatr i deszcz, bo
chcesz też tańczyć….
W
taki czas nie znajdziesz Cienia, to jest dobra strona dnia bez
słońca. Ona wie o tym i też wtedy wychodzi. To nic, że się
ominiecie. I tak pójdziecie w miejsce, z którego widać przystań.
Będziecie się dziwić, że ten prom… w taką pogodę… i czy
załoga, to marynarze?
Następnym
zaskoczeniem będą ptaki. Jaki cud sprawia, że dają radę
przemieścić się w wietrze. Jesteś większą od nich masą i ledwo
stoisz. Wystawią skrzydła na deszcz i zatrzymując się w locie,
poddając się wiatrowi, przesuną się co jakiś czas w bok, dolecą
do miejsca gdzie czeka smak zwycięstwa.
Jeszcze
raz uprzytomnisz sobie, że ptak może więcej od ciebie.
Pomyślisz… fiordu brzeg dziki i ja, czy to się zdarzyć mogło,
czy…?
Czas
wracać. Idziesz i zastanawiasz się - do czego wracam? Nie możesz
wydobyć tej myśli o domu… bo dom?
Dlatego…
kawa, tylko mała, czarna i gorzka. Przestrzegasz, przypominasz, że
szkodzi. Życie szkodzi, bo bezwzględnie kiedyś odejdzie. Życie
nie jest przyjacielem. O… jest nowa muzyka - gradu na szkle szyb.
Pozdrawiam
cię, wiesz?
L.,
25.11.2007r.
Refleksyjnie, nastrojowo, jak to u Ciebie ;-)) Świetnie uchwycona chwila; można ją zobaczyć, poczuć, chłonąć. A koniec tekstu jakże zaskakujący i zastanawiający...na listopadowe dni właśnie;-) Serdeczne, popołudniowe.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz pamiętała i zajrzysz niekiedy, nawet wtedy, gdy ja przestanę tu wracać.
Usuńdziękuje Ci.
Dobrze, że fiordu brzeg nazywasz dzikim. Oby zawsze takim pozostał. Kiedyś byłem przerażony, gdy ujrzałem przekroje fiordów: wysokie i strome góry a między nimi woda. Wyobraziłem sobie, że potykam się na brzegu i zsuwam w głębinę...
OdpowiedzUsuńDopiero Twoje opowiadania "uczłowieczyły" fiord, dodały drzewom palce, wodospadowi życie pełne wzlotów i upadków, ostrodze - tajemniczości a tajemnicy Cienia - realności, której sam doświadczyłem.
Ten grad i jego muzyka - genialne! Widzę w nim fanfary i werble, zatem zwiastun sukcesu.
Pozdrawiam serdecznie.
Popatrz, ile to za nami. Wiele razy mówiono mi, że bez sensu takie pisanie.
UsuńNie każdemu można wierzyć. Wszystko co przy nas, w nas, każdy widzi odmiennie.
Jak ja teraz widzę? Wszystko zszarzało. Nawet liście, pokonane przez pierwsze mrozy, żegnając się z drzewami już nie odnalazły kolorów.
dobrego dnia, LE.
" Zaczekasz aż wstanie dzień i pójdziesz w wiatr i deszcz, bo chcesz też tańczyć…."
OdpowiedzUsuńTak...
JoAnn, dobrze, że przyszłaś nad fiord, może zostaniesz dłużej.
Usuń