Słońce
jeszcze chciało - ale już w poddaniu każdy promień kurczył się
w spazmach.
Śnieżne
wyspy na dachach przejmowanych przez zachód zostały na noc - jak
bezduszne dowody słabości ciepła, które o takiej porze mijającego
dnia musi ustąpić.
Chłopak
w swetrze i czapce wielu kolorów chodził grzbietem jednego z tych
latem czerwonych okryć domów i naprawiał zerwaną w rogu blachę.
Nie mogła na to patrzeć. W każdej chwili mógł spaść.
To
prawda, że w zaspy… nie… nie patrzyła.
fot. M.G.- Horten 27.02.2009 |
Wtedy
powiedziałam Jej, że chociaż na chwilę musi przykryć niepamięcią
każdą troskę i cieszyć się tym cherlawym ciepłem ulatującym w
zmierzch, chwilą, niebem przeglądającym się w ogromnej, zimnej
wodzie, nie do końca białej, bardziej błękitnej. Zapomnieć, nie
być sobą, w krokach zgubić lata. Przyjąć ostatnie promień.
Pozwolić… niech przenika, szuka, znajduje i zaczyna jeszcze raz…
trochę inaczej, z drugiej strony… bo jest dobrze. Cicho.
Mewa
krzyknęła gdzieś dalej, na granicy rejestru.
To
twoja chwila życia - dodałam z wiarą, że niedługo zapomni nie
tylko o śniegu, że jeszcze będzie… zanim zawoła niebo.
H., 28.02.2009
Tak właśnie wielu twierdzi: nie ma jutra, jest tylko dziś i teraz.
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się scena z "Chłopów": Boryna wyszedł na pole i siał, siał...
To piękne, tyle śniegu. A co mewa upoluje zimą? Widać nauczyła się i daje radę nawet wówczas.
Bierzmy z Niej przykład, nauczmy się cieszyć każdą daną nam chwilą.
Pozdrawiam serdecznie
Powtarzam się, ale wczorajsze jutro - jutro będzie dzisiejszym. I tak każdego dnia, który zdołamy pochwycić.
UsuńMyślę niekiedy, że najszczęśliwsi są ci,którzy żyją najprościej... jak zawsze, to moje takie tam...
Pozdrowienia, LE, ciepłe.