Szalony,
jaka złość bezsilnością twoją miota. Nie wypuścisz Jej z domu?
Na razie nie, bo co innego Ją trzyma. Wyjdzie do ciebie. Nie na
spotkanie. Ma cel, żeby pójść drogą. A ty? Co zrobisz, będziesz
tarmosić, ziębić, przenikać, zawracać, uciekać? Na wodę i z
wody, ku skałom. Potem z jednej wyspy na drugą? Będziesz chciał
powiedzieć, krzyknąć – jestem wszędzie, przede mną się nie
schowasz?
Jaki
powód, myśl mogła taką nadzieję dać, że uciekać przed tobą
będzie!
Wyjdzie
na ciebie, nie do ciebie. I zobaczy, kogo tak wołasz… Komu
krzyczysz uginając w złości drzewa i strasząc ściany. Kto duszę
rani aż tak, że wyjesz.
W
ryku własnego bólu nie słyszysz, że do ciebie szepcze…
posłuchaj, też tu muszę być i jestem, ale aż tak się nie
miotam. Prawdy nie mówi? Cichutko czasem płacze, suchymi łzami?
Przez wspomnienia… i czas, który przychodzi… zaraz go nie ma i
nie może go dogonić…
Szaleństwem,
przewracaniem, podrywaniem i rzucaniem dogonisz to, co i tak
przejdzie i minie? Sam wiesz… im mocniej pokazujesz swój ból, tym
ostrzej spadasz i zamierasz. Potem ostatnim krokiem topisz się w
oceanie.
fot. Jerzy G. |
Ty
wiesz…
Ty
wiesz, że do ciebie wyjść musi.
A
może… ma okazję wytarzać dusze razem z tobą… Powód?
Nie
masz i Ona nie. Oboje nie mamcie a ty… chcesz go teraz, kiedyś
taki rozgrzany mocą.
Kręcisz
w kółko sobą, wirować myśli musisz.. Daj spokój złości…
Nie
teraz? Nie teraz jeszcze… jeszcze nie przestaniesz. Zaczyna cię
poznawać. Ty musisz, masz wyznaczony swój czas poszukiwania. Wie,
gdzie jest miejsce twojej rzeźby. Malowania za mocną niemocą.
Zastanów się, pomyśl, co zobaczą oczy, kiedy odejdziesz… nie
lubisz śladów?
Ona
w nie patrzy. Na wszystkie. Ogląda, co zostawiliście po przejściu…
Mówisz,
że to Jej rozpędzasz chmury? To pozory. Zapomniałeś, że
wpuszczasz promienie jak przemytnik. Słońce ciebie pokona.
Odejdziesz,
tyle razy odchodzisz i wracasz…
Masz
żal do tych, którzy przestali czekać? Taki ich los na Ziemi. Ty
zawsze jesteś… Oni…
Idzie
do ciebie, choć wie, że nigdzie się przed tobą po drodze nie
schowa. Idzie, a ty? No powiedz, powiedz chociaż raz… może
przestaniesz się bać…
Witaj,
wróciła,
mogę spokojniej usiąść przy tobie.
Jak
było? Nie dopowiedziała, że…
Zwolnił
i dotrzymywał Jej kroku. Już nie wyrywał z siebie ostatnich
nadziei. Szedł. Mówił… a Ona nie mogła mu obiecać, mimo, że
on… pozwolił, żeby słońce do Niej mrugnęło. I też, by szedł
za Nią cień. A potem… mogła wejść tak daleko, jak chciała, do
miejsca skąd wzrok pędzi przed siebie -
tam
gdzie nie było promu ani łodzi na wodzie; lecących mew i
kormoranów suszących skrzydła na kamieniach. Tylko fala… jedna…
druga, każda w białym, rozwiązanym wiatrem turbanie, biegła ku
dzikim brzegom i zawiedziona wracała. Nie chciała zostać z
kamieniem.
Wiatr
zgodził się na Jej odchodzenie i pomógł promieniom rzucić
ciepłem w plecy.
Zrozumiał…
Zanim doszła do domu usłyszała jego żal… Słońce nie mogło
znieść wietrznych łez. Dało się zakryć chmurom. Grad chciał
pocieszyć wiatr, potem deszcz, a za nim śnieg. Zabrali Jej dzień i
oddali nocy…
Posłucham
tylko ciebie, czekając…
108
Taka wędrówka wymaga ogromnej odwagi. Skąd czerpać siłę, by podołać jej trudom? Nawet wiatr zrozumiał, zwolnił, próbował pomagać...
OdpowiedzUsuńNie, nie patrzę tam, nie chcę widzieć Cienia, choć przecież wiem, że on dotrzymuje słowa. Popatrz na kamienie: trwają, mimo ciągłych ataków fal. Pewnie, w końcu ulegają potędze morza ale nie w naszym czasie. Kto wie, który czas jest nasz? I ile go człowiek ma? Nie chcę znać odpowiedzi. Pójdę groblą, popatrzę na spienione fale, na głębię rozpościerającą daleko swój mroczny świat, na drzewa śpiące snem zimowym...
Nie pora na kawę, pozdrawiam serdecznie.
Witaj, LE.
Usuńwiesz, podziwiam Twoją wiedzę, pamięć i umiejętność włożenia tego, co do tej pory powiedziałam, w sens.
Mijają lata mnie, Tobie... liczę, że za ponad dwa miesiące minie dwanaście lat mojego poznania się z wyspą. Trudno to sobie wyobrazić, ale ten czas minął, a my o wyspie wciąż mówimy. Że ja nie zapomnę, to oczywiste, ale że Ty też wciąż z pamięcią, to duże piękno.
I za tę Twoją trwałość bardzo Ci dziękuję.
Dziś zrezygnowałam z kawy, bo ciśnienie robi mi jakieś psoty. Przyniosłam kilka kostek czekolady.
I pozdrowienia :)