Tak
się tarmoszą za grzywy, że porwały długość na spienione
kawałki i przeciwstawiają się wiatrowi w sposób niekoniecznie
właściwy. W zacietrzewieniu tracą moc na skałach. Zostaje po nich
wściekłość piany i nic więcej.
Jeszcze
jeden raz wiatr jest dzisiaj panem chmur, wody i tego, co na gruncie.
Postanowił porozmawiać. Milczał za długo i teraz chce wszystko
wykrzyczeć od razu.
Górze,
na której stoi maszt, przekaźnik wszystkiego, co łączność dać
może, wydmuchał śnieg. Innym lądowym szczytom też. Nawet
nie zauważył, że mimo ponurych cieni, nad fiordami ostrzej
pokazuje wszystko to, co przyciąga wzrok.
Nie
bał się wiatru stalowy ptak, połyskał światłem, obniżył lot i
skrył się za szczytem. Tam wyląduje. Wypuści tych, których
trzymał w swoim brzuchu. Pozwoli wszystko sobie zabrać, bo wie, że
zaraz znowu się nasyci.
Wiatr
wie, bo tam był, , że w kolejce do odprawy już czekają podróżni.
Domyśla się, kto rzadko do samolotu wchodzi. Taki buty zdejmie na
polecenie. Ci, którzy latanie mają w sobie, bo muszą ciągle
i
jeszcze raz, stoją w skarpetkach. Buty trzymają w rękach, -
wiedzą, że tak jest sprawnie i szybko.
Pożegnania
tez zdradzają rzadkich w lataniu. Łzy, objęcia i płacz.
Stalowy
czeka i mlaska - nie nadąża łapczywie łykając paliwo. Teraz jest
najważniejszy. Wchodzą
do niego, wychodzą, ładują, dobiegają,
sprawdzają. Tak lubi. Później musi słuchać oprócz swojego
instynktu - woli człowieka i wie, że inaczej być nie może. Bo
wiatr bywa mocniejszy. Chociaż na razie śmieje się z jego uderzeń,
to kto wie, czy będzie mu do żartów w górze.
Niektórzy
w barze napiją się piwa, inaczej nie polecą. Pani będzie
nalewała, piana od razu wypełni kufelek i wyleje się aż na bufet.
Pani dalej będzie lała, piana leciała. W końcu w kuflu będzie
piwo. Wtedy pani obetrze szklankę aż do brzegów. Poda. Kufelek od
razu przyklei się do dłoni. I to będzie niedobry początek lotu.
Zaczęło
padać i nie ma chmur, tylko mgła, która rozpełza się po
szczytach. Fale jeszcze bardziej się kłócą i złość wyrzucają
na brzeg. W taką pogodę nawet my nie wyjdziemy.
Nie
ma tego złego. Zaraz sobotni wieczór.
Co
zrobić, by zagłuszyć trzeszczenie ścian?
Tobie
życzę wieczoru marzeń, bo jutro… jutro to już niedziela i w jej
zmierzchu jest tylko jedna myśl: znowu trzeba będzie zacząć od
poniedziałku.
L., 25,02,2008
A co, jeśli fale czochrają się pieszczotliwie? Tak czy inaczej uspokoją się rozlewając na brzegu lub zatrzeszczą i hukną po kamieniach.
OdpowiedzUsuńChoć latałem dużo razy - nie wstępowałem na piwo ani nie proszę o drinka na pokładzie. Lubię przeżywać wszystko na trzeźwo, bez zakłóceń typu rauszowego. Ale zawsze podziwiam możliwości maszyny i odwagę ludzi, dla których latanie jest zawodem. (Dygresja podsłyszane w barze: "Barman, w tym kuflu jest włos...To nie włos, tylko kreska...A po co ta kreska?...Zeby było wiadomo, ile nalać...No, to proszę dolać").
Dzisiaj wiatr przewietrzył Kraków tak dokładnie, że widać było ośnieżone szczyty Tatr. Dla mnie mały kroczek i jestem u ich stóp a duży i zaspokajam tęsknotę chłonąc wszystkimi zmysłami morze.
Pozdrawiam serdecznie.
Napisałam Ci ,LE, sporo i nie ma moich "mądrości".
Usuńto może pójdę na drugi "wyściel" i tam napiszę hurtem, bo jestem trochę zmęczona.