Nowego,
które młody umysł chłonie, przyswaja z prędkością
niedoścignioną, Jej głowa nie mieści.
Powinna
nauczyć się, może nawet chciałaby, ale przeszkadza siła niechęci
poznawania; niewiara, że też mogłaby wiedzieć, widzieć, doznać.
Zawieszenie w nieumieniu trzyma Ją w przekonaniu, że to
wystarczające usprawiedliwienie. Wątpliwości lepią się bez
żenady, więc dodaje jeszcze jeden powód – wiek. Nie potrafi, bo
jest za stara, za późno na takie nowe, które na za dużo pozwala.
Myśli
wystrzela i co wtedy? Jak pozbiera to, co się rozbiegło, pognało
na oślep, bez opamiętania, myśląc że jak kiedyś – ma
trzydzieści lat?
Nieznane
nosi płaszcz ze strachu.
Dobrze
wie, że stanie się nieuniknione. Już raz wyszła sama, przekręciła
w zamku klucz, dotknęła klamki, bo sprawdzała, czy zamknęła
mieszkanie. To teraz Jej drzwi i musi do tego wszystkiego, co będzie
za nimi przeżywać – dojścia pilnować i chronić.
Nieznany
jeszcze sklep jest niedaleko. Idzie tam uliczką lekko zmierzającą
w górę. To dobry układ, bo z zakupami w rękach wraca lekko
spadając i jeśli nie zapomni podnieść głowy to widzi fiord; na
nim prawie zawsze dwa duże promy, jeden płynie przed siebie, ten
drugi wraca.
Pomyślała,
że mijające się mają lepiej od samotnie płynącego od wyspy do
wyspy, tam gdzie kiedyś cieszyła się, jeśli akurat widziała jak
wpływał albo wypływał i było Jej żal…
Z
ulicy patrzy na duże jednostki i małe łodzie łowiące na nowym
fiordzie.
O
tej porze dnia słońce obiecuje, że pokaże najdłuższe z
promieni; zaraz mówi, że z jakiegoś, sobie znanego powodu, nie
mogło; chmury zacierają swoje sine ręce, cieszą się, chmurzą
nad fiordem najmocniej jak potrafią. Przez nie woda fiordu wydaje
się zimna i szara.
Wszystko
ściska mróz. Nie jest to stan, który wyzwala radość, ale i tak…
coś ładnego, trzeba patrzeć, brać urok takim,
jakim jest.
Chciałaby
i tu napić się z tobą kawy, mówić, słuchać…
H.,
29.12.2008
Słuchać czasem jest trudniej, niż mówić. Jeśli słuchający myśli, że mówiący chce jego zdanie słyszeć, najczęściej jest w błędzie. Słuchać ze zrozumieniem to doprawdy niemożliwe. Bo przecież jak tu zrozumieć cudze cierpienie, jak odczuć, co drugi czuje? Choćby oboje przeżywali to samo, to przecież (pisałem kiedyś: "...Patrzymy w gwiazdy Ty i ja a każde inne gwiazdy widzi...") odczuwanie u każdego człowieka jest inne. Ból także, próg bólu tym bardziej. Co nam zostaje? Na szczęście jest "nowy fiord" i pozwala na nim skupić uwagę, zapomnieć o gniotącym strachu, nacieszyć oczy, myśli i wyobraźnię tym nowym. Jednak przy ściskającym mrozie lepiej schować się do ciepłego pokoju i tam dzieląc się wspomnieniami - napić się niespiesznie kawę. Teraz na kawę za późno, napijmy się herbaty - ostatnio udaje mi się kupować do niej prawdziwy sok z malin.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Tak to, jak mówisz, najczęściej jest.
UsuńKażdy ma swój próg, inaczej postrzega granicę, po swojemu patrzy i układa myśli.
Znowu mamy zmierzch, noc prawie i bez wielu świateł nie da się zatrzymać wspomnień z dnia.
A był całkiem, całkiem w pogodzie.
Teraz to już naprawdę tylko ostatnia filiżanka kawy i czas utopić się w nostalgii... żalem za minionym.
LE, pozdrowienia, ciepłe.