Tak
mówisz, zwątpienia we wszystko zatapiasz... rodzi się bursztyn
słowa.
Żal
masz, obawę, niepewności przymierze... a przecież... ogromna,
rozżarzona tarcza położyła ciężar na wodzie, by płonęła.
Księżyc – niewidzialny świadek odchodzenia słońca już się
skrada, nie śmie spojrzeć żółci prosto w oczy, boi się
zaślepienia na wieki.
Przy
domu były dwa drzewa i ich pąkami, skulonymi w zimnie gałęzi,
karmiły się wczesne ptaki.
Po
południu piła wydała pierwszy jęk. Nie ma korony, pnia. Gałęzi
na której siadał maxi wróbel i wyspowy „koliber”, złodziejka
sroka, na ukochanym czubku wrona.
Krwawa
tarcza traci złote łzy w spokoju oceanu. Przy ziemi nieopatrzony
kikut.
Zniknęła
złota kula, rozlały kolory. Przypływ zagarnia brzegi. Barwy
miesza na wodzie.
Kilka
wschodów wcześniej zaczynał padać bez decyzji deszcz. Odpływ
obnażył wszystkie rude algi
i kamienie.
Jedna,
dwie… sześć siedziało na skałkach albo w płytkiej wodzie -
foki w kolorze alg.
Potem
była droga i wjazd na prom. Ląd.
Tam
nie inaczej. Droga między górami, skałami i fiordami. Później
miasteczko z podobnymi, siostrzanymi domami, na skraju kościółek...
cmentarz, urząd, policja, szkoła i droga za miasto. Fiord. Tunel
jeden, później drugi. Skały z sierści obdarte i skóry, bo dalej
chciała biec szosa.
Fiord
oszpecony drutami. Miasteczko z uliczkami w górę i w dół,
stadionem.
Dalej
skały, góry, woda i droga, a od niej odnoga do miejsca, gdzie
wojenny był fort.
Wąska
grobla między odpływami, bo znowu rudo–brązowe algi chciały
wychylić na powierzchnię zmęczone pływaniem ramiona.
Rude
i brąz. Brąz i rude… i niebo dało się namówić na
przemalowanie?
Nierozbudzone
wrzosowiska. Ruda kosówka. Coraz to dalej między rudym droga. Tam
domy, obory i stodoły. Na skałce kilka krów. Uliczka? Bez trawy,
kwiatu, drzewa zieleni.
Za
żadną karę tam nie zasypiać ani się budzić... uroczysko… i
beton fortu schowany w rudym i brązie.
Na
ścianie starego budynku mapa zaminowania.
Uciec,
odjechać jak najdalej.
Zmierzch
bez pukania wchodzi.
Na
szczytach, na lądzie śnieg. Fiord różowy i żółty w szybkim
przypływie.
Nie
pytaj o wodospad. Traci serce i duszę. Zapadają się żyły bez
wody. Od czasu fok nie padał deszcz.
Dobrej
nocy.
Bo
rano…
0408