Sny wędrują
zboczami, potykając się o zaplątane, czarne nocą wrzosy. Gwiazdy, wyłuskujące
marzenia ludzi, nie mogą wydobyć się spoza szczytów. A na nich… połamały się
ostatnie promienie zimnego słońca, które nie zdążyło pokazać dnia. Cisza tańczy
w uścisku zapomnienia. Ktoś z nocą idzie pod rękę na spacer. Wiatr, wierny
przyjaciel, spycha Cienie na dziki brzeg. Tam głaszcze plecy, masuje przykurczone
ramiona i odwraca w stronę przystani. Zapach wody mami. Kamienie udają skały, a
pokruszone skały już nie mogą być obłym kamieniem, bo na ich ostrzach przysiąść
nie sposób. Niecierpliwe fale podpływają i pienią się bielą siwizny późnego… za
późnego zapatrzenia. Światła lamp kładą
się na wodzie. Krzyczy samotność. But potrąca muszelkę. Ocalała i poznaje
ciepło kieszeni. Wklejone w beton schroniska dla łodzi - milczą. Cisza kołysze
się na hamaku myśli. A te… zgubiły drogę, chcą płakać ale łzy ktoś zakorkował,
zalał lakiem i tylko szyderczy śmiech sprawcy potwierdza prawdę. Czy jest jakaś prawda?
Czas wracać.
Jeszcze nie teraz,
jeszcze chwilę, jeszcze jeden plusk, jeden dźwięk, jedno rozstanie… W wiercącej
się wodzie nie odbija się twarz, nie ma spojrzeń.. Nie ma czasu, ani tego przeszłego,
ani tego tu i teraz.
Przetrwać ciemność…
bo jutro, bo rano, to…
L.,
19.11.2007r.
Nie wiem jak zlikwidować kody, nic nie działa.
OdpowiedzUsuńRadzę sobie w ten sposób, że kręcę nimi tak długo, aż trafiam na jakiś chociaż trochę czytelny.
Pozdrawiam czytających :) Alina