Wieczorem.
O wieczorze znowu mówić? A czy to coś zmieni, poprawi?
Z
nami czy bez nas, on wchłonie wszystko, aż do rana.
Zanim
tak zrobi, to wcześniej, o jakiejkolwiek porze możesz się
zorientować, że z każdego kąta wyziera kpina, czarny śmiech…
ironia. Wyobraź sobie to, jak chcesz.
Wtedy,
co zrobisz? Skulisz się, zgasisz światło, żeby nie było słychać?
Włączysz
płytę, żeby zagłuszyć?
Nie
będziesz słyszeć, bo żart z ciebie, który przylepił się smołą
i cieknie, parząc przy tym jak Ona, zagłuszy każdy czysty dźwięk.
Zostawisz
sprawę upływowi? Możesz, ale wtedy, na początek, musisz
poszukać... Przedtem, żeby mieć czas na pomyślenie, zrobisz sobie
filiżankę czarnej, gorzkiej, gorącej kawy i powiesz - żegnajcie?
Możesz
zamknąć uszy i oczy, nie wychodzić z mrocznego pokoju i tak
zostać. Tyle rzeczy możesz i nie.
Zostaniesz
ze sobą?
Komuś
się zdawało, że może…
Masz
serce. Dasz gdy jest pokarmem kpiny. Nie zostawisz głodnego za
progiem. Pożywi się tobą, ciepło głodnego rozgrzeje….Ty tego
nie wytrzymasz i zginiesz? Tak to już jest. Żeby jedno mogło żyć,
to musi pożreć drugie.
Pozdrawiam
cię serdecznie, pozdrawiam serdecznie i ciebie. Tak na koniec
powiesz? Powtórzysz za innymi, że zabić można słowem?
Wiesz... pada deszcz, łzy nie schładzają tego, co parzy teraz.
L., 18.02.2008